piątek, 21 sierpnia 2015

22. "Polecimy, czy Ci się to podoba czy nie."

*Kilka dni później*
Mario, Laura i Filip wrócili z cudownych wakacji.  Wszystko można powiedzieć, że się poukładało, a rodzinie jest coraz łatwiej odnaleźć się w nowej sytuacji.
Wakacje nadal trwają, a Laura cały czas ma ochotę z nich korzystać.
-Pamiętacie co obiecałam Gregorowi?- spytała dziewczyna.
-Że nigdy o nim nie zapomnisz.- odpowiedział Filip.
-No właśnie. Muszę się z nim spotkać. Dużo mu zawdzięczam. Nie chcę, żeby poczuł, że wtedy  wykorzystałam jego pomoc.- zamyśliła się.
-Jedźmy!- krzyknął mały.
-Ile do rozpoczęcia roku?- wtrącił się Mario, siedzący na kanapie.
-2 tygodnie- odparł Filip- Zdążymy! Już nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę wujka!- zachwycił się.
-Jeszcze nikt nie powiedział, że gdziekolwiek jedziemy.- powiedział chyba nie do końca zadowolony obrotem spraw Mario.
-Jak nie masz ochoty, to nie jedź. Biorę Filipa i jedziemy sami.- stwierdziła Laura wstając z kanapy.
-Samej cię nigdzie nie puszczę.- zaprzeczył nie odrywając wzroku od gazety, którą czytał.
-Nic Ci tato nie odpowiada.- skwitował Filip.
-Filip, przestań się wtrącać! To sprawa między mną a mamą.- podniósł ton.
-Jak zwykle ja najgorszy!- młody podniósł się z kanapy, idąc w stronę matki.
-Idź Mario pobiegaj, bo jakiś wczorajszy jesteś.- skwitowała, przytuliła syna i wyszli.
Matka z synem swoje kroki skierowali do pokoju. Laura przejrzała ubrania Filipa. Na zbliżający się nowy rok szkolny, przydałoby się obkupić młodego.
-Co ty na to jakbyśmy wybrali się na zakupy?- spytała Laura.
-Pewnie!- ucieszył się Filip.
-No to dalej. Ubieraj się, a ja przygotuję jakieś kanapki, żebyś nie umarł z głodu.- dziewczyna opuściła pokój syna i poszła do kuchni. Z lodówki wyjęła masło, ser żółty i sałatę oraz chleb z chlebaka. Wstawiła wodę, aby się zagotowała i zabrała się za szykowanie posiłku. Kiedy ten był już gotowy, zawołała Filipa. Uszykowany już na shopping chłopiec, zszedł na dół i przygotował sobie kanapkę z żółtym serem. Laura na stole postawiła herbatę, po czym zaczęli konsumować przygotowany posiłek.
-Dobra w takim razie co potrzebujesz?- zagadnęła dziewczyna.
-Oprócz ubrań? Jakiś nowy plecak i piórnik.- powiedział chłopak.
-Ok, jeszcze coś?- zapytała.
-Jak mi się coś przypomni, to Ci mamo jeszcze powiem.- odpowiedział,
-Dobra. No to  chowamy wszytko do zmywarki i jedziemy.- wstała zbierając naczynia ze stołu.
Kiedy kuchnia była już wysprzątana, dziewczyna przebrała się jeszcze w krótkie spodenki i do tego założyła top. Schodząc ze schodów wzięła kluczyki od samochodu, torebkę, telefon i pieniądze.
-Mario, wychodzimy!- krzyknęła i wyszli nie czekając na odpowiedź.

*Laura*
2godziny później,  razem z  Filipem wróciliśmy z zakupów. Tak jak wcześniej postanowiłam, zaopatrzyłam syna w nowe ubrania i przybory potrzebne co do szkoły. Do tego kupiliśmy rzeczy potrzebne na wyjazd do Austrii. Tak wybierzemy się  tam. Nie rozumiem jaki Mario ma z tym problem. Ale jestem to winna Gregorowi.  Nie chcę żeby myślał,  że dałam sobie pomóc,  a potem urwałam z nim wszelkie kontakty. Przecież był dla mnie ważny. Przez jakiś czas byliśmy blisko... Kochałam go. I nadal nie jest mi obojętny. Nie pozwolę,  żebyśmy utracili kontakt. Zdecydowałam, że po przyjeździe do domu zadzwonię do Schlierenzauera. Tak też zrobiłam.  Zaniosłam zakupy do sypialni, usiadłam na łóżku,  łapiąc za telefon.  Wybrałam numer przyjaciela i połączyłam.
~Laura?!- po kilku sygnałach usłyszałam w słuchawce.
-Nie. Święty Mikołaj -zaśmiałam się. ~Poznałem po sarkazmie.- zaczęliśmy się śmiać.-No to opowiadaj, co tam u ciebie?- spytał.
-Zamierzamy z Filipem wybrać się na wyprawę - zaczęłam dość poważnie.
~Ooo, gdzie jedziecie? -zaciekawił się.
-Do Ciebie matole.- zaśmiałam się znowu.
~Żartujesz?!  Moja ukochana postanowiła zrobić mi wizytę? Weź bo się przewrócę.-  mówił.
-Mam nadzieję,  że ze szczęścia. - uśmiechnęłam się.
~To kiedy się widzimy i... zaraz,  zaraz. Powiedziałaś, że Ty i Filip. A Mario? - zapytał.
-Kiedy? Jak najszybciej. Może nawet za kilka dni. A Mario,  znowu coś go ugryzło.  Ale nie martw się, nawet jak nie pozwoli mi jechać to mu ucieknę.- zaśmiałam się-  Nic nie przeszkodzi w naszym spotkaniu.  Już nie mogę się wprost doczekać! - uradowałam się.
~Dobra, w takim razie pakujcie się i zadzwoń mi koniecznie jak wylecicie. Wyjadę po Was na lotnisko, pa.  Trzymaj się mała.  I pozdrów Filipa.- pożegnał się.
-Okey. Buzaki. Pa -rozłączyłam się.
Odłożyłam telefon na łóżko i zabrałam się za rozpakowanie ubrań,  które kupiłam. Postanowiłam od razu zapakować wszystko do walizki, z którą mieliśmy wyruszyć. Zawołałam syna, który po chwili zjawił się w sypialni ze swoją walizką. 
-Pozdrowienia od wujka - uśmiechnęłam się.
-Dziekuję! Gadałaś z nim?- Zadawał pytania.
-Tak, przed chwilą.- powiedziałam.
-Czyli serio lecimy?!?- zapytał wyraźnie podekscytowany.
-A co wstąpiłeś w to?- poczochrałm go po włosach.
-Gdzie lecimy?- wtrącił się Mario, który w dziwny sposób znalazł się w sypialni.
-Po pierwsze my lecimy z Filipem, po drugie do Austrii, czyli do Gregora. Mówiłam więcej na ten temat, ale najwyraźniej miałeś ważniejsze rzeczy do zrobienia,  niż wysłuchiwanie mojego gadania.- powiedziałam już nieźle wkurzona jego zmiennym zachowaniem .
-Sami nie polecicie.- zakpił.
-Polecimy Mario, czy ci się to podoba czy nie!
http://i.pinger.pl/pgr397/9ecda06d001ebf1c533c64d4
- Jakoś kiedy byłeś sobie we Francji,  nie obchodziło cię gdzie i z kim jeździmy. Ba! W ogóle nie obchodził Cię fakt, czy żyjemy. Także przestań udawać takiego wspaniałego i troskliwego męża i tatusia. Idź sobie do kumpla, a nam daj spokojnie się spakować. Dziękuję, skończyłam.- rzuciłam walizkę na łóżko,  po czym minęłam Götzego w drzwiach.
Zdenerwowana zeszłam na dół.  Swoje kroki skierowałam do kuchni, gdzie ze zmywarki wyjęłam szklankę i nalałam do niej wodę. Upiłam łyk i odstawiłam na blat szklankę, patrząc tępo w okno. Po chwili doszły mnie słuchy trzeszczących schodów. Był to Mario. Zszedł na dół,  a właściwie zbiegł.  Chwycił kluczyki od samochodu, trzasnął drzwiami i wyszedł. Typowy Mario. Zawsze, gdy miał jakiś problem ze sobą,  tak się właśnie zachowywał. Nie myślę wcale, że mnie poniosło czy coś,  wydaje mi się,  ze zawsze bałam się odezwać i tym sposobem Mario robił ze mnie małe dziecko, które trzeba non stop prowadząc za rączkę. Miałam już tego dosyć. Postanowiłam przyspieszyć nasz wylot. Pobiegłam po laptopa. Chcąc  zarezerwować bilety zauważyłam, że najbliższy lot do Austrii odbędzie się  za 4godziny. Zarezerwowałam.
-FILIP! WYLATUJEMY ZA 4GODZINY! SPIESZYMY SIĘ! - krzyczałam do syna.
Pobiegłam na górę dokończyć pakowanie naszych rzeczy, w czym wcześniej przeszkodził mi Mario.
-Pokłóciłaś się z tatą? -spytał zdenerwowany Filip.- Tata nigdy wcześniej tak na Ciebie nie krzyczał.- zauważył. Wyczułam, że próbował się czegoś dowiedzieć. 
-Filip, tatę znowu coś ugryzło,  nie przejmuj się nim. Na pewno mu przejedzie. - starałam się uspokoić syna.- A teraz spieszymy się,  bo nam samolot ucieknie. - zaśmiałam się. 
Po chwili byliśmy już spakowani. Zeszłam na dół i resztkami sił zrobiłam nam kanapki przed wyjściem na lotnisko. Kiedy zjedliśmy, nie zostawiając po sobie śladu w postaci żadnej wiadomości wychodziliśmy właśnie z domu na lotnisko, by potem udać się do Austrii, kiedy nagle usłyszałam dźwięk telefonu Mario....


*Mario*
Wybiegłem z domu z kluczykami od samochodu w ręku, wsiadłem do mojego sportowego auta, jednak nawet tam nie zaznałem spokoju. Wyciągając z szafeczki okulary natknąłem się na jej zdjęcie. Przypomniało mi się w tej chwili co powiedziała,  a raczej wykrzyczała mi prosto w twarz. Mówiła o Francji. Kiedy ją zostawiłem z naszym małym synkiem.  Oczywiście teraz jestem na nią śmiertelnie obrażony, a dobrze wiem, że znowu ja zawiniłem. Dlaczego ja zawsze ranie osoby,  które kocham??


****
Boże Święty.....  ile mnie tu nie było?  Całe wakacje.... rozdział napisany był już parę tygodni temu, jednak nie mogłam się zebrać w sobie na zrobienie jakichkolwiek poprawek. Wiem, że do ideału dużo mu brakuje ... ale chciałam już dzisiaj go ogarnąć i wstawić. Jestem ciekawa czy jeszcze ktoś zagląda tutaj czasem, po tak długiej nieobecności...  sama sobie jestem winna. No niestety.