wtorek, 1 września 2015

23. "Wiedziałem, że kiedyś wrócisz."

*Laura*
....Kiedy zjedliśmy, nie zostawiając po sobie śladu w postaci żadnej wiadomości, wychodziliśmy z domu na lotnisko, by potem udać się do Austrii... nagle usłyszałam dźwięk telefonu Mario. Zwykła babska ciekawość siedzącą gdzieś w mojej podświadomości kazała mi sprawdzić kto dobija się do byłego zawodnika Bayernu.
-Filipku, poczekaj moment. Pójdę jeszcze coś sprawdzić.- zwróciłam się do syna, który usiadł na ławce.
Głos, który wcześniej słyszałam, dobiegał chyba z salonu. Tam też się udałam. Nie musiałam długo szukać telefonu, gdyż rozmówca znowu dał o sobie znać wysyłając coś na telefon Götzego, czym doprowadził mnie do poszukiwanego przedmiotu. Nie zastanawiałam się nad tym co mogę zobaczyć na ekranie,  odblokowałam i to co zobaczyłam, sprawiło, że z trudem udawało mi się normalnie oddychać. Nadawcą wiadomości,  która została wysłana była Ann-Kathrin Brömmel. Jak wszyscy dobrze wiedzą,  była dziewczyna Mario. Tak naprawdę resztę historii dopowiedziałam sobie sama. Wiem, że nie powinnam,  ale nie panując już nad sobą odczytałam wiadomość.
"Daj jej lecieć. Będziemy mogli wreszcie normalnie się spotykać. Jesteś dla niej za dobry. Ze mną było by Ci sto razy lepiej,  skarbie. Dobrze o tym wiesz. :*"
"Kocham Cię a ty mnie. Więc jaki jest problem? Mario, misiu, nie daj się prosić.  Czekam punkt 20. :*:*:*"
Dokładnie tak jak myślałam! Ten pusty gnojek, był bardzo zdenerwowany, bo nie widział jak zakręcić żeby było dobrze. Dla kogo dobrze? Dla niego! Buzowała we mniej złość. A także odczuwałam smutek.  Tyle cierpiałam przez niego. Nawet rozstałam się z Gregorem, którego bardzo kochałam. Przecież to z nim mogłam stworzyć udany związek.  Ale nie, ja wolałam wrócić do zakłamanego idioty, który niszczy mnie na nowo!  Zawsze mam pecha! 
Po moim policzku spłynęła łza. Cały czas trzymałam telefon w ręku. Kiedy nagle drzwi się otworzyły. Odwróciłam się a tam stał on. Ten, przez którego cały czas cierpię... Miałam ochotę na niego nawrzeszczeć.  I nie rezygnowałam z tego zamiaru. Czekałam tylko aż zamknie za sobą drzwi, tak żeby Filip znowu nie musiał wysłuchiwać naszych kłótni.  Powoli wstałam i odwróciłam się przodem do niego.
-Ty serio myślisz, że możesz znowu rujnować mi życie? Tak jak wtedy?! I wiesz co? Może teraz ja sobie wyjadę? Tylko jak wyjadę to już mnie nie zobaczysz! Ale wnioskuję, że Ci to wszystko jedno! - podniosłam ton, żeby nie krzyczeć.
-Poniosło mnie. Przepraszam. -powiedział zimnym głosem, w ogóle na mnie nie patrząc.
-Poniosło Cię mówisz? - przyciszyłam głos.- Prowadzisz podwójne życie, a teraz mówisz,  że  Cię poniosło?! - wściekłam się. - Wiesz co? Żałosny jesteś.  Tyle ci powiem. Masz do mnie nie pisać,  nie dzwonić. A najlepiej zapomnieć. Zachowujesz się jak niedorozwinęte dziecko. Ty chyba nigdy nie dorośniesz. Ale może jej to odpowiada?- zapytałam nie oczekując odpowiedzi. 
-Ale jakiej jej??! O czym ty mówisz?! - udał,  że nie rozumie, wypowiedzianych przeze mnie słów.
-Żałosny jesteś. -Powtórzyłam, rzucając w niego telefonem, a potem otarłam ręką zapłakaną twarz. Zebrałam z podłogi walizkę i szybko wyszłam.
-Co się stało? Tak długo Cię nie było.. rozmawiałaś z tatą? - dopytywał.
- Musiałam mu coś wyjaśnić. -z trudem wymusiłam uśmiech. - Dobra bo samolot odleci bez nas.- powiedziałam, po czym wreszcie ruszyliśmy.
Na lotnisko dotarliśmy w ekspresowym tempie. Chciałam jak najszybciej opuścić to pieprzone Monachium, gdzie spotyka mnie samo nieszczęście. W trakcie lotu prawie nic nie mówiłam. Na początku napisałam tylko wiadomość do Schlieriego, że wylatujemy. Potem Filip założył na uszy słuchawki,  a ja po chwili stwierdziłam, że nie będę się dłużej nad sobą użalać i też założyłam słuchawki. Puściłam moją ulubioną piosenkę, która idealnie pasowała do obecnej sytuacji. Nickelback -"Lullaby" piosenka,  która zawsze pomaga mi się uspokoić. Tak było i tym razem. Potem patrzyłam już tylko tępo w chmury i czekałam kiedy wylądujemy i odpoczniemy wreszcie od tego wszystkiego co tylko nas przytłacza. Niby Filip zbyt dużo się nie wtrąca, ale on na pewno widzi co się dzieje i odczuwa to na swój sposób, tylko nie chce tego pokazać. Ja z kolei, nie chcę aby on musiał przez to wszystko przechodzić. Wiem jaki to dla niego może być stres, życie w skłóconej rodzinie, wcale nie jest proste. Najpierw stracił ojca, teraz go ma, ale kto wie na jak długo? Mario cały czas zachowuje się jak dziecko. Ma żonę i syna a na boku spotyka się ze swoją byłą. Czy on aby na pewno pokazuje dobry przykład naszemu synowi..?
Cały lot spędziłam na rozmyślaniu przy ulubionej muzyce. Następnie stewardessa ogłosiła, że zbliżamy się do lądowania. Puknęłam delikatnie Filipa w ramię, a on natychmiastowo zdjął słuchawki.
-Zaraz lądujemy.- oznajmiłam, a on spakował słuchawki do plecaka.
Chwilę później zaczęliśmy opuszczać samolot. Zaczęłam błądzić wzrokiem wśród zgromadzonych na lotnisku w Innsbrucku ludzi. 

 https://lh5.googleusercontent.com/-9uHBrE65QpQ/UILyyndQ-XI/AAAAAAAADoQ/bwn4qelS8qc/s500/eff1.gif

Od razu zauważyłam wśród nich wysokiego bruneta, szeroko uśmiechniętego, który kręcił na palcu kluczykami od samochodu. Ubrany był w jeansowe spodnie do kolazn, do tego biała bluzka.
-Mamo! Wujek tam jest!- krzyknął młody, pokazując na Gregora, który w dalszym ciągu uśmiechał się do mnie.
-To leć się przywitać! -uśmiechnięta, odpowiedziałam synowi, który wraz ze swoją walizką pobiegł do Gregora
i rzucił się mu na szyję.
Po chwili podeszłam do nich.
-Laura! Wieki się nie widzieliśmy!- podszedł do mnie, mocno tuląc do siebie.
-Tęskniłam.- wyszeptałam do jego ucha.
-A co ja mam powiedzieć? W końcu wróciłaś do Mario...- powiedział równie cicho.
-A to chyba nie było mądrą decyzją... -westchnęłam.- Masz mi to za złe? -spytałam.
-Nie. Po prostu nie mogłem się pogodzić z tym, że nie możemy już być razem... ale nie martw się nadal Cię kocham i czekam za Tobą. Zresztą....  Wiedziałem, że kiedyś wrócisz.- zaśmiał się.
-Oj Gregor. Nic się nie zmieniłeś.- westchnęłm, odklejając się od niego.
-Masz rację.  Cały czas kocham tak samo. -uśmiechnął się i pokazał serduszko.
Chwilę później znaleźliśmy się w sportowym samochodzie skoczka. A dojazd do domu zajął nam 15minut. Potem Gregor pomógł mi z walizkami, a ja, nie mając siły na rozpakowanie ich, postawiłam je tylko w pokoju, który udostępnił mi i Filipowi chłopak na czas naszego pobytu w Austrii, a potem  zeszłam na dół. Usiadłam na kanapie i wyjęłam telefon z kieszeni nerwowo się nim bawiąc.
-Chcesz coś do picia?- do salonu wszedł brunet.
-Możesz nalać mi wody. -uśmiechnęłam się od niechcenia, kładąc telefon na stole przede mną.
-Proszę.- chłopak podał mi wodę,  po czym usiadł obok mnie na kanapie.- Co taka smutna jesteś? Co się dzieje?  -zapytał
-Wszystko w porządku. -westchnęłam.
-Chodzi o Mario...- zaczął się domyślać.
-Nie. Gregor, skoro Ci mówię,  że wszystko jest okey, to możesz nie być taki dociekliwy? -spytałam spokojnie, kiedy zadzwonił mój telefon. Zerknęłam na ekran, numer Mario. Pewnie wymyślił jakieś bardzo 'wiarygodne' historie, i będzie chciał mi wszystko wytłumaczyć.... Jednak nie miałam ochoty z nim rozmawiać.
-Nie odbierzesz?- zapytał po chwili milczenia Gregor.
-Nie.- wzięłam w rękę telefon i rozłączyłam, poczułam jak do moich oczu napłynęły łzy. Nie chciałam rozpłakać się przy chłopaku, dlatego walczyłam, żeby żadna z łez nie spłynęła po moich ciepłych policzkach. Jednak nie powstrzymałam ich... po chwili zaczęłam płakać.
-Laura, skarbie, przecież przy mnie nie musisz udawać. Co się stało? - przysunął się do mnie, a potem zamknął w swoim uścisku.
-Przed wyjazdem pokłóciliśmy się, nie chciał,  żebym tutaj przyleciała. Jak wychodziliśmy z domu, na lotnisko, usłyszałam dzwonek jego telefonu . To była Ann...-rozpłakałam się .
-Ale to że dzwoniła to jeszcze nic nie znaczy. -próbował mnie uspokoić.
-Gregor, ale ona nie dzwoniła. Ona napisała sms. Że z nikim nie jest mu  tak dobrze jak z nią i żeby pozwolił mi lecieć,  bo ona chce żeby  był u niej o 20!- nie mogłam się uspokoić. Przecież to normalne. Znowu zraniła mnie osoba, którą kocham. A właściwie... którą kochałam. Nie wiem co w tym momencie czuję do Götze, ale na pewno z każdym dniem bardziej oddalamy się od siebie.
-Nie myśl o nim. Spróbuj o tym zapomnieć. -uśmiechnął się.
-Nie da się...-popatrzyłam na niego z nadzieją w oczach. Jednak w głębi serca czułam, że już dawno płomyk tej nadziei zgasł,  że już się poddałam...
-Zabiorę Cię gdzieś.- mówił tajemniczo. 
-A co z Filipem?- spytałam.
-Moja siostrą przyjedzie ze swoją małą córeczką Roxi. Poradzimy sobie mała .




****
Nie wiem czy powoli nie kończyć tego opowiadania.  Zastanawiam się jednak nad samym rozwiązaniem.  Jak myślicie, Laura da kolejną już szansę Götze? Czy będzie miała już wszystkiego dosyć i odejdzie ?

piątek, 21 sierpnia 2015

22. "Polecimy, czy Ci się to podoba czy nie."

*Kilka dni później*
Mario, Laura i Filip wrócili z cudownych wakacji.  Wszystko można powiedzieć, że się poukładało, a rodzinie jest coraz łatwiej odnaleźć się w nowej sytuacji.
Wakacje nadal trwają, a Laura cały czas ma ochotę z nich korzystać.
-Pamiętacie co obiecałam Gregorowi?- spytała dziewczyna.
-Że nigdy o nim nie zapomnisz.- odpowiedział Filip.
-No właśnie. Muszę się z nim spotkać. Dużo mu zawdzięczam. Nie chcę, żeby poczuł, że wtedy  wykorzystałam jego pomoc.- zamyśliła się.
-Jedźmy!- krzyknął mały.
-Ile do rozpoczęcia roku?- wtrącił się Mario, siedzący na kanapie.
-2 tygodnie- odparł Filip- Zdążymy! Już nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę wujka!- zachwycił się.
-Jeszcze nikt nie powiedział, że gdziekolwiek jedziemy.- powiedział chyba nie do końca zadowolony obrotem spraw Mario.
-Jak nie masz ochoty, to nie jedź. Biorę Filipa i jedziemy sami.- stwierdziła Laura wstając z kanapy.
-Samej cię nigdzie nie puszczę.- zaprzeczył nie odrywając wzroku od gazety, którą czytał.
-Nic Ci tato nie odpowiada.- skwitował Filip.
-Filip, przestań się wtrącać! To sprawa między mną a mamą.- podniósł ton.
-Jak zwykle ja najgorszy!- młody podniósł się z kanapy, idąc w stronę matki.
-Idź Mario pobiegaj, bo jakiś wczorajszy jesteś.- skwitowała, przytuliła syna i wyszli.
Matka z synem swoje kroki skierowali do pokoju. Laura przejrzała ubrania Filipa. Na zbliżający się nowy rok szkolny, przydałoby się obkupić młodego.
-Co ty na to jakbyśmy wybrali się na zakupy?- spytała Laura.
-Pewnie!- ucieszył się Filip.
-No to dalej. Ubieraj się, a ja przygotuję jakieś kanapki, żebyś nie umarł z głodu.- dziewczyna opuściła pokój syna i poszła do kuchni. Z lodówki wyjęła masło, ser żółty i sałatę oraz chleb z chlebaka. Wstawiła wodę, aby się zagotowała i zabrała się za szykowanie posiłku. Kiedy ten był już gotowy, zawołała Filipa. Uszykowany już na shopping chłopiec, zszedł na dół i przygotował sobie kanapkę z żółtym serem. Laura na stole postawiła herbatę, po czym zaczęli konsumować przygotowany posiłek.
-Dobra w takim razie co potrzebujesz?- zagadnęła dziewczyna.
-Oprócz ubrań? Jakiś nowy plecak i piórnik.- powiedział chłopak.
-Ok, jeszcze coś?- zapytała.
-Jak mi się coś przypomni, to Ci mamo jeszcze powiem.- odpowiedział,
-Dobra. No to  chowamy wszytko do zmywarki i jedziemy.- wstała zbierając naczynia ze stołu.
Kiedy kuchnia była już wysprzątana, dziewczyna przebrała się jeszcze w krótkie spodenki i do tego założyła top. Schodząc ze schodów wzięła kluczyki od samochodu, torebkę, telefon i pieniądze.
-Mario, wychodzimy!- krzyknęła i wyszli nie czekając na odpowiedź.

*Laura*
2godziny później,  razem z  Filipem wróciliśmy z zakupów. Tak jak wcześniej postanowiłam, zaopatrzyłam syna w nowe ubrania i przybory potrzebne co do szkoły. Do tego kupiliśmy rzeczy potrzebne na wyjazd do Austrii. Tak wybierzemy się  tam. Nie rozumiem jaki Mario ma z tym problem. Ale jestem to winna Gregorowi.  Nie chcę żeby myślał,  że dałam sobie pomóc,  a potem urwałam z nim wszelkie kontakty. Przecież był dla mnie ważny. Przez jakiś czas byliśmy blisko... Kochałam go. I nadal nie jest mi obojętny. Nie pozwolę,  żebyśmy utracili kontakt. Zdecydowałam, że po przyjeździe do domu zadzwonię do Schlierenzauera. Tak też zrobiłam.  Zaniosłam zakupy do sypialni, usiadłam na łóżku,  łapiąc za telefon.  Wybrałam numer przyjaciela i połączyłam.
~Laura?!- po kilku sygnałach usłyszałam w słuchawce.
-Nie. Święty Mikołaj -zaśmiałam się. ~Poznałem po sarkazmie.- zaczęliśmy się śmiać.-No to opowiadaj, co tam u ciebie?- spytał.
-Zamierzamy z Filipem wybrać się na wyprawę - zaczęłam dość poważnie.
~Ooo, gdzie jedziecie? -zaciekawił się.
-Do Ciebie matole.- zaśmiałam się znowu.
~Żartujesz?!  Moja ukochana postanowiła zrobić mi wizytę? Weź bo się przewrócę.-  mówił.
-Mam nadzieję,  że ze szczęścia. - uśmiechnęłam się.
~To kiedy się widzimy i... zaraz,  zaraz. Powiedziałaś, że Ty i Filip. A Mario? - zapytał.
-Kiedy? Jak najszybciej. Może nawet za kilka dni. A Mario,  znowu coś go ugryzło.  Ale nie martw się, nawet jak nie pozwoli mi jechać to mu ucieknę.- zaśmiałam się-  Nic nie przeszkodzi w naszym spotkaniu.  Już nie mogę się wprost doczekać! - uradowałam się.
~Dobra, w takim razie pakujcie się i zadzwoń mi koniecznie jak wylecicie. Wyjadę po Was na lotnisko, pa.  Trzymaj się mała.  I pozdrów Filipa.- pożegnał się.
-Okey. Buzaki. Pa -rozłączyłam się.
Odłożyłam telefon na łóżko i zabrałam się za rozpakowanie ubrań,  które kupiłam. Postanowiłam od razu zapakować wszystko do walizki, z którą mieliśmy wyruszyć. Zawołałam syna, który po chwili zjawił się w sypialni ze swoją walizką. 
-Pozdrowienia od wujka - uśmiechnęłam się.
-Dziekuję! Gadałaś z nim?- Zadawał pytania.
-Tak, przed chwilą.- powiedziałam.
-Czyli serio lecimy?!?- zapytał wyraźnie podekscytowany.
-A co wstąpiłeś w to?- poczochrałm go po włosach.
-Gdzie lecimy?- wtrącił się Mario, który w dziwny sposób znalazł się w sypialni.
-Po pierwsze my lecimy z Filipem, po drugie do Austrii, czyli do Gregora. Mówiłam więcej na ten temat, ale najwyraźniej miałeś ważniejsze rzeczy do zrobienia,  niż wysłuchiwanie mojego gadania.- powiedziałam już nieźle wkurzona jego zmiennym zachowaniem .
-Sami nie polecicie.- zakpił.
-Polecimy Mario, czy ci się to podoba czy nie!
http://i.pinger.pl/pgr397/9ecda06d001ebf1c533c64d4
- Jakoś kiedy byłeś sobie we Francji,  nie obchodziło cię gdzie i z kim jeździmy. Ba! W ogóle nie obchodził Cię fakt, czy żyjemy. Także przestań udawać takiego wspaniałego i troskliwego męża i tatusia. Idź sobie do kumpla, a nam daj spokojnie się spakować. Dziękuję, skończyłam.- rzuciłam walizkę na łóżko,  po czym minęłam Götzego w drzwiach.
Zdenerwowana zeszłam na dół.  Swoje kroki skierowałam do kuchni, gdzie ze zmywarki wyjęłam szklankę i nalałam do niej wodę. Upiłam łyk i odstawiłam na blat szklankę, patrząc tępo w okno. Po chwili doszły mnie słuchy trzeszczących schodów. Był to Mario. Zszedł na dół,  a właściwie zbiegł.  Chwycił kluczyki od samochodu, trzasnął drzwiami i wyszedł. Typowy Mario. Zawsze, gdy miał jakiś problem ze sobą,  tak się właśnie zachowywał. Nie myślę wcale, że mnie poniosło czy coś,  wydaje mi się,  ze zawsze bałam się odezwać i tym sposobem Mario robił ze mnie małe dziecko, które trzeba non stop prowadząc za rączkę. Miałam już tego dosyć. Postanowiłam przyspieszyć nasz wylot. Pobiegłam po laptopa. Chcąc  zarezerwować bilety zauważyłam, że najbliższy lot do Austrii odbędzie się  za 4godziny. Zarezerwowałam.
-FILIP! WYLATUJEMY ZA 4GODZINY! SPIESZYMY SIĘ! - krzyczałam do syna.
Pobiegłam na górę dokończyć pakowanie naszych rzeczy, w czym wcześniej przeszkodził mi Mario.
-Pokłóciłaś się z tatą? -spytał zdenerwowany Filip.- Tata nigdy wcześniej tak na Ciebie nie krzyczał.- zauważył. Wyczułam, że próbował się czegoś dowiedzieć. 
-Filip, tatę znowu coś ugryzło,  nie przejmuj się nim. Na pewno mu przejedzie. - starałam się uspokoić syna.- A teraz spieszymy się,  bo nam samolot ucieknie. - zaśmiałam się. 
Po chwili byliśmy już spakowani. Zeszłam na dół i resztkami sił zrobiłam nam kanapki przed wyjściem na lotnisko. Kiedy zjedliśmy, nie zostawiając po sobie śladu w postaci żadnej wiadomości wychodziliśmy właśnie z domu na lotnisko, by potem udać się do Austrii, kiedy nagle usłyszałam dźwięk telefonu Mario....


*Mario*
Wybiegłem z domu z kluczykami od samochodu w ręku, wsiadłem do mojego sportowego auta, jednak nawet tam nie zaznałem spokoju. Wyciągając z szafeczki okulary natknąłem się na jej zdjęcie. Przypomniało mi się w tej chwili co powiedziała,  a raczej wykrzyczała mi prosto w twarz. Mówiła o Francji. Kiedy ją zostawiłem z naszym małym synkiem.  Oczywiście teraz jestem na nią śmiertelnie obrażony, a dobrze wiem, że znowu ja zawiniłem. Dlaczego ja zawsze ranie osoby,  które kocham??


****
Boże Święty.....  ile mnie tu nie było?  Całe wakacje.... rozdział napisany był już parę tygodni temu, jednak nie mogłam się zebrać w sobie na zrobienie jakichkolwiek poprawek. Wiem, że do ideału dużo mu brakuje ... ale chciałam już dzisiaj go ogarnąć i wstawić. Jestem ciekawa czy jeszcze ktoś zagląda tutaj czasem, po tak długiej nieobecności...  sama sobie jestem winna. No niestety.

niedziela, 28 czerwca 2015

21. Stare małżeństwo

-Więc.. czy zostaniesz moją żoną... znowu?- uklęknął przed ukochaną, wyciągając z kieszeni małe czerwone pudełeczko w kształcie serca.
-Mario.. ja.. ja nie wiem co powiedzieć.- znów zaniosła się płaczem.
-Po prostu się zgódź.- wyszeptał nadal klęczący piłkarz, a dziewczyna podeszła do niego i mocno go przytuliła.-To jak? Możemy oficjalnie znów nazywać się małżeństwem?- spytał ponownie.
-Tak, Mario.- wreszcie wydobyła z siebie jakieś słowa.
Za chwilę Götze wstał i otworzył pudełko. Oczom dziewczyny ukazały się obrączki, po upływie chwili pozłacana oznaka miłości Mario, znalazła miejsce na dłoni Laury. A drugą obrączkę z pudełeczka wzięła Laura, umieszczając ją na dłoni swojego męża.
Następnie chłopak złożył soczysty pocałunek na wargach swojej żony.
Ponownie zajęli miejsca przy stole i długo rozmawiali. Około 23.30 ściemniło się, staro- nowe małżeństwo zaczęło odczuwać chłód, ponadto komary dawały się we znaki. Postanowili wrócić do domu. Tak cudownie zakochani szli brzegiem morza beztrosko rozmawiając. Jak wtedy, wtedy kiedy się pobrali, kiedy po raz pierwszy poczuli, że szczęście tej drugiej osoby jest dla nich ważniejsze, niż ich własne. Tak właśnie teraz wyglądali. Cudownie zakochani.
Jak się jednak okazało, to jeszcze nie był koniec niespodzianek. Dziewczyna przekraczając próg domu, po raz kolejny czuła się bardzo wyjątkowo.



 Na podłodze usypana była ścieżka z płatków róż, która gdzieś prowadziła. Laura popatrzyła tylko pytającym wzrokiem na chłopaka, który tylko delikatnie się uśmiechnął. Dziewczyna pociągnęła go za rękę. Szli tą dróżką aż dotarli do łazienki, która połączona była z salonem. Była pięknie udekorowana. W domu było już ciemno, a osoba, która stała za tą niespodzianką, nieźle się na główkowała, wymyślając piękne oświetlenie. Zaraz za dużą wanną, ułożone było serce z lampek, a w środku ustawiono dwa kieliszki z winem. 
-Mario, sam na to wpadłeś?- zapytała dziewczyna ze łzami w oczach.
-Niektóre inspiracje znalazłem w internecie.- uśmiechnął się, wstał i podał jej kieliszek.
-Dziękuję.- opowiedziała.
Usiedli i wypili płyn, rozmawiając. Potem poszli się przebrać, aby skorzystać z pięknie przygotowanej łazienki. Laura udała się pierwsza do sypialni, gdzie znalazła swój strój kąpielowy . Następnie przejrzała się w lusterku, poprawiła włosy i zmyła z siebie makijaż, który spływał jej kilka chwil temu po twarzy, razem z łzami. Kiedy była już gotowa, opuściła pomieszczenie, układając swoje ubrania na półce w szafie. Po niej sypialnię zajął Mario, który zdecydowanie szybciej się przebrał, dołączając do ukochanej. Laura zajęła miejsce, ustrojone płatkami róż, a Mario przyniósł  z kuchni pełne kieliszki z winem, chwilę później zajmując miejsce obok swojej żony. Usiadł obok Laury, przytulając ją do swojego torsu. 
-Laura, jeszcze raz Cię przepraszam za to, że opuściłem tyle chwil naszego małżeństwa.- westchnął Mario.
-Zostawmy to już za sobą, nie wracajmy do tego tematu, proszę.- uśmiechnęła się dziewczyna.
-Jak chcesz, ale pragnę tylko żebyś wiedziała, że bardzo Cię kocham i żałuję tego, że wyjechałem. - odparł.
-Wiem, o tym.- pocałowała chłopaka, popijając łyk wina.
-Choćmy może już spać. Jest późno.- zaproponował po chwili milczenia Mario.
-No dobrze.- przytaknęła, wstając. 
Mario podał jej ręcznik, a dziewczyna owinięta nim, opuściła wannę, udając się do łazienki. Tam wzięła prysznic i oczyściła twarz żelami. Mimo późnej pory postanowiła jeszcze umyć włosy. Opłukała je najpierw ciepłą wodą, a następnie nałożyła na nie płyn. Potem go spłukała powtarzając czynność jeszcze raz. Potem owinęła włosy ręcznikiem, aby ten wchłonął wodę. Po 10 minutach zdjęła ręcznik, wieszając go na grzejniku. Do ręki wzięła suszarkę i wysuszyła włosy. Kiedy jej włosy były przyzwoicie suche, wyszła z łazienki, kierując swoje kroki w stronę sypialni. 
Jak widać, Mario musiał skorzystać z drugiej łazienki, bo leżał już na łóżku przebrany.
-Daruję Ci dzisiaj tylko dlatego, że to nasza noc poślubna numer dwa.- zrobił groźną minę.
-Oj, nie denerwuj się.- położyła się obok niego.- Nie ja Ci się kazałam ze mną żenić- zaśmiała się, na co Mario wybuchnął śmiechem.
-Tak, wiem. Ale zrobiłem to celowo, świadomie, długo się nad tym zastanawiając.- stwierdził.
-Świetnie, zatem nie narzekaj.- Pocałowała go w policzek i przytuliła się do niego.
-Co robimy jutro?- Spytał.
-Przykro mi, ale to ty tutaj jesteś od niespodzianek.- zaśmiała się.
-Dobra, co ty na to, żebyśmy polecieli w kosmos, albo skoczyli na bungee?- zaproponował całkiem poważnie, na co dziewczyna uderzyła ręką w swoje czoło.
-Boże jedyny, za kogo ja wyszłam. A trzeba było posłuchać mamusi i się zastanowić.- pokręciła głową, śmiejąc się.
-Chcesz mi powiedzieć, że to nie była Twoja decyzja?!- zdenerwował się Mario, obejmując dziewczynę tak, aby mu nie uciekła. Po czym zaczął się śmiać.
-Głupi jesteś, prawie zaczęłam się Ciebie bać.- posmutniała.- Dobra, zamawiaj to bungee.- stwierdziła podnosząc ręce w obronnym geście.
-Cel osiągnięty.- "wstał" z dziewczyny, biorąc do ręki telefon.
-Mario!- krzyknęła
-Nie krzycz, bo dzieci obudzisz.- powiedział nie odrywając wzroku od ekranu telefonu, dopiero po chwili oriętując co powiedział.
-Jezuu, Götze, ty jesteś nienormalny, ja się poddaje. Współczuję mamusi, że musiała się aż tak męczyć. Sama wszem i wobec pragnę stwierdzić, że Ciebie dziecioku się wychować nie da. Idę spać.- zaśmiała się, kładąc głowę na poduszce.
-Dobra idź. Rano się policzymy...- "zagroził", odkładając telefon.
-Oj Mario, Mario. Braciom też współczuję. - westchnęła.
-Możesz mnie nie oczerniać? Wcale nie jestem aż takim złym człowiekiem. Ostatnio wysłałem pieniądze dzieciom z Afryki.- "zapłakał".
-I za to Cię kocham- pocałowała go.- Tylko czasem myśl o czym mówisz.- zaśmiała się, układając wygodnie na torsie chłopaka.- Dobranoc.
-Dobranoc, skarbie.



****
... miesiąc bez rozdziału. Taaaak. Az normalnie wstyd. No dobra od czego by tu zacząć. Może tak. Przed ostatni tydzień szkoły to jak możecie sobie wyobrazić, podciąganie ocen ile się da. A teraz ostatni tydzień szkoły coś nie mogłam się ogarnąć. No wybaczcie. Ale dzisiaj, w ten wspaniały dzień, postanowiłam napisać rozdział i oto jestem. Mam nadzieję, że chociaż ktoś jeszcze został i czyta. Pozdrowionka xd





niedziela, 31 maja 2015

20. "Ambitne plany, nie ma co."

*Mario*
Obudziłem się o 9 następnego dnia. Laury nie było już obok mnie, postanowiłem zobaczyć gdzie ona teraz jest. Wstałem z łóżka i swoje kroki skierowałem do kuchni. Tam zastałem dziewczynę.
-Hej- przytuliłem ją od tyłu.- Co tam robisz?- spytałem.
-Chciałam zrobić jakieś śniadanie ale nie bardzo wiem, na co się zdecydować.- powiedziała.
-Zjedzmy sobie po prostu jakieś kanapki. Co Ty na to?- zwróciłem się do dziewczyny.
-W sumie. Po co kombinować, skoro pod ręką jest najprostsze jedzenie.- uśmiechnęła się.
-Widzisz, jednak dobrze, że jest w tym domu ktoś genialny.- stwierdziłem, otwierając lodówkę.
-I zawsze zapominasz dodać, że ten genialny, jest zawsze taki skromny....- zaśmiała się.
-Dobra... Odłóżmy temat mojej genialności na później, bo dzisiaj ciężki dzień.- poczułem na sobie ciężki wzrok dziewczyny.- No co? Trzeba się poopalać, zwiedzić jeszcze trochę miasta, a ponadto wieczorem mam niespodziankę. Przecież mówię, że to ciężki dzień.- starałem się powiedzieć to tak, żeby niczego się nie domyśliła,  a ona zaczęła się śmiać.
-Oj ty głupku.- podeszła do mnie i przytuliła się do mojego nagiego torsu.
Uszykowaliśmy sobie kanapki i usiedliśmy do stołu, a po chwili rozległo się pukanie do drzwi. Poszedłem otworzyć. Był to Filip.
-No cześć. Nudzisz się z babcią?- spytałem młodego.
-Cześć. Hej mamoo.- przywitał się, a  chwilę później siedzieliśmy już we trójkę w salonie.- Pytałeś tato, o powód mojej wizyty. Otóż przyszedłem tylko sprawdzić jak Wam się żyje.- uśmiechnął się.
-Żyje nam się świetnie.- stwierdziła Laura.- A Tobie jak się żyje na Barbadosie?- spytała Laura.
-Hmm... Przeprowadzam się tutaj.- klasnął w dłonie.
-Taak, pewnie synku. Rzuć szkołę, znajdź sobie żonę na Barbadosie i przeprowadź się tutaj. Ambitne plany. Nie ma co.- zaśmiała się Laura.

*Laura*
2godziny później wybraliśmy się na plażę. Skoro jest ciepło trzeba z tego korzystać. Wzięłam ze sobą duży koc i okulary. Do domu mamy bardzo blisko, także w razie potrzeby wszystko będzie pod ręką. Na plaży położyłam koc, posmarowałam się kremem do opalania i ułożyłam się wygodnie . Postanowiłam trochę się poopalać. Mario poszedł popływać tak więc zostałam sama. Na plaży nie było prawie nikogo. Leżałam sobie i starałam się nie zaprzątać sobie głowy nie potrzebnymi sprawami. Po jakiś 15 minutach leżenia na plecach, odwróciłam się tak, żeby odpalić teraz plecy. Nie Leżałam zbyt długo kiedy nade mną pojawił się Mario.
-Zabieraj te łapy!! Zimno- Krzyknęłam.
-Ja też Cię tak mocno kocham. Tak mocno, że aż sobie nie wyobraszasz. Choć idziemy się kąpać.- zarządził.
-Nie. Za zimno jest.- powiedziałam kładąc się spowrotem.
-Nie ma, że nie.- wziął mnie na ręce, niosąc w stronę wody.
-Mario. Stop!! Nie ucieknę, obiecuję tylko mnie postaw. Proszę!- chciałam pójść na kompromis.
-Nienawidzę w sobie tego, że zawsze Ci ulegnę.- stwierdził stawiając mnie na ziemię.
Powoli zanurzałam swoje stopy w wodzie. Jej temperatura zbyt wysoka na pewno nie była. Kiedy do niej wychodziłam, czułam dreszcze na całym ciele. Załapałam chłopaka za rękę i chwiejnym krokiem szłam w głąb, starajac się nie nadepnąć na żaden kamień.
-Ale zimnoo.- przeszły mnie ciarki.
-Choć tu.- przesunął mnie do siebie, po czym mocno przytulił.- Jak ci będzie bardzo zimno to mów, wtedy wyjdziemy.- uśmiechnął się.
-Zaraz się przyzwyczaję.- uśmiechnęłam się

*Mario. Godzina 19*
-Laura choć już. Zrobiło się już zimno. A poza tym nie zdążysz się przygotować.- pospieszyłem dziewczynę. Cały dzień spędziliśmy na plaży.
-Ale gdzie przygotować?- uniosła jedną brew.
-To jest teraz najmniej istotne.- uśmiechnąłem się.- Po prostu zrób się na bóstwo jak zawsze i będzie cudownie.- pocałowałam dziewczynę w policzek.

*Narracja trzecioosobowa*
Dziewczyna ubrała się w białą lekką sukienkę. Taką w sam raz na lato. Do tego założyła białe sandałki. Ze sobą wzięła torebkę, po czym poprawiła makijaż, rozpuściła włosy.
-Jestem gotowa!- krzyknęła schodząc ale nikgo nie było.- Mario?- zawołała wchodząc do kuchni. Jednak tam też nie zastała bruneta. Na blacie stołu leżała za to mała karteczka .

"Czekam na plaży. Wyjdź z domu i idź na lewo, a następnie prosto. Zobaczysz most. Kocham Cię. Mario" 

-przeczytała. Zastosowała się do wcześniejszych wskazówek podanych przez Götze. Wyszła z domu, skręciła w lewo, następnie szła posto. Ujrzała most, na którym stał ładnie udekorowany stół. Nie daleko dało się zobaczyć postać nie wysokiego mężczyzny, ubranego w garnitur. Dziewczyna rozpoczynała w nim Mario. Chłopak odwrócił się i wyszedł jej na przeciw. Jak na dżentelmena przyszło, zaprowadził ją do stołu i odsunął krzesło.
-Dziękuję. - uśmiechnęła się delikatnie.- Ale cóż to za okazja?- spytała.
-Niedługo się dowiesz.- chłopak nie chciał zdradzić jaką niespodziankę przygotował dla ukochanej. 
Potem zjedli kolację, rozmawiając. Następnie Mario poprosił dziewczynę aby odeszła od stołu. Usiedli na moście. Mario chwycił dłoń Laury i pocałował ją subtelnie. W myślach caly czas próbował się uspokoić. Wreszcie udało mu się wydusić z siebie jakieś słowo. Chłopak wstał, a dziewczyna po chwili zrobiła to samo. Mario ponownie chwycił dłoń Laury.
-Skarbie, nie wiem co chcę Ci powiedzieć...- zaczął.
-Nie denerwuj się.- uspokoiła go.- Mów co Ci leży na sercu.- uśmiechnęła się serdecznie. Jakby tym uśmiechem chciała pomóc chłopakowi.
-No ok... Bardzo mi na Tobie zależy. I dobrze o tym wiesz. Na każdym kroku przekonuję się, że jesteś cudowna. Ale wiem też ile straciłem w twoich oczach przez ten głupi wyjazd. Ale cóż się dziwić. Wiesz dobrze, że jesteś dla mnie najlepszym co mnie przez te wszystkie lata życia spotkało. I nadal planuję przyszłość z Tobą w roli głównej.- na twarzy dziewczyny pojawiły się łzy, które starła ręką z policzków.

http://33.media.tumblr.com/3901979d38095d62637a7e0221e5a278/tumblr_mtw9k7gOeQ1swnuuzo1_500.gif
-Więc.. czy zostaniesz moją żoną... znowu?- uklęknął przed ukochaną, wyciągając z kieszeni małe czerwone pudełeczko w kształcie serca...



****
tadaam. Jakością nie powala. Tak wiem. Dobrze wiem też, że zawalam na obu blogach, ale wybaczcie nie mam czasu ani na pisanie, ani na komentowanie waszych wypocin. Obiecuję, że nadrobię wszystko. Buziaki :*




wtorek, 26 maja 2015

19. "Moje serduszko bardzo mocno Cię kocha"

*Laura*
-A zatem słuchamy Cię Mario. Cóż to za niespodzianka?- zapytałam
-Pakujemy się i wyjeżdżamy na wakacje!- oznajmił, na co Filip się uśmiechnął. Było to dziwne uczucie jak dla mnie. Bardziej spodziewałam się, że zacznie krzyczeć ze szczęścia, czy coś. Podejrzany ten uśmiech...
-Ale jak? Przecież za tydzień zaczyna się szkoła. Filip musi się przygotować. Dlaczego nie skonsultowałeś tego zamiaru ze mną?- zapytałam poddenerwowana.
-Skarbie, ale jak mogę konsultować z Tobą niespodziankę dla Ciebie?- spytał słodko się uśmiechając.
-Dla mnie?- wytrzeszczyłam oczy.
-No a dla kogo?- wtrącił Filip.
-I ty Filip wiedziałeś o wszystkim?- zdziwiłam się na co on przytaknął głowa.
-No to rodzinka. Plan na najbliższy czas. Ja zmywam, wy się pakujecie. Potem zgarniemy moje rzeczy z hotelu i wyjeżdżamy.- oznajmił, po czym wszyscy wstaliśmy od stołu.
-Dowiem się chociaż dokąd jedziemy?- przytuliłam chłopaka.
-Nie ma mowy. -przejechał mi palcem po ustach, a następnie mnie pocałował.- Biegnij się pakować. Mamy mało czasu.- oznajmił.
Skoro mamy mało czasu to postanowiłam się faktycznie pospieszyć. Rzuciłam walizkę na łóżko i zaczęłam pakowanie swoich rzeczy. Chyba jednak trwało to zbyt długo, bo po jakimś czasie zobaczyłam Mario opierającego się o futrynę drzwi.
-Wspominałem, że mamy mało czasu?- uśmiechnął się.
-Nie pamiętam.- udałam poważną i pakowałam dalej.
-Dobra, z czym pomóc?- spytał a ja pokazałam na łazienkę.
-Możesz zapakować kosmetyki. -powiedziałam.
-Mamo, Tato, ja już się spakowałem.- w pokoju pojawił się Filip ze swoją walizką.
-Pretensje do mamy. Normalnie byśmy już byli na lotnisku.- wydarł się z łazienki Mario.
-To na drugi raz, powiedz wcześniej, a zacznę się pakować tydzień przed wyjazdem.- przedrzeźniałam go.
-Dobra. Nie gadaj tylko pakuj.- podał mi kosmetyczkę, którą jako ostatnią ułożyłam w walizce.
-Gotowe. Możemy jechać.- wyszczerzyłam się.
-Chodźcie. Taksówka już czeka.- Mario wyjrzał przez okno.
Chwilę potem siedzieliśmy w taksówce i czekaliśmy na Mario, który udał się do hotelu, w celu zabrania swoich rzeczy. Skorzystałam z okazji i napisałam sms:
~"Jak tam Ci idzie? :)"
~"Świetnie. Na pewno lepiej niż Tobie :D a co już się stęskniłaś?^^" - kiedy to przeczytałam uśmiechnęłam się jak idiotka do telefonu.
~"Może tak, może nie. W każdym razie pragnę Ci przypomnieć, żebyś się wymeldował z hotelu. Bo po powrocie wracasz do mnie ♥"
~"Zastanowię się ♥" -dostałam odpowiedź.
~"Spadaaaj ♥"
~"Ok ♥"
Po kilku minutach Götze znalazł się już w taksówce, którą dojechaliśmy na lotnisko. Udaliśmy się na odprawę, która przebiegła bez większych opóźnień, czyli równo o 16 zajęliśmy swoje miejsca w samolocie. Ja siedziałam z Mario, a Filip obok.
-Powiesz mi wreszcie dokąd lecimy.- poprosiłam chłopaka przytulając się do niego.
-Niezłe masz patenty jak mnie podejść, skarbie.- pocałował mnie.- Jednak nic z tego. Dowiesz się dopiero na miejscu.-Uśmiechnął się tuląc mnie do siebie.
Reszta drogi zleciała nam dosyć szybko. Wieczorem byliśmy. Mario nadal milczał, więc nie mogłam określić położenia w jakim się znajdujemy.
-Mario....
-Nie. Zamknijcie oczy i chodźcie za mną.- chwycił mnie i Filipa za rękę i prowadził nas gdzieś w bliżej nie określone miejsce. Byłam już u granic wytrzymałości, kiedy Mario powiedział, że możemy otworzyć oczy. Ukazał nam się piękny egzotyczny domek.
-Jej Mario. Ty to masz gust. Już drugi raz wybierasz to co mnie najbardziej zachwyca.-Przytuliłam go z całych sił.
-Bardzo się staram...- wyznał.
-Doceniam to. Ale wiesz, że Ci już wybaczyłam?- szepnęłam mu na ucho.
-Tak wiem. Ale zbyt długo mnie nie było, żebym jednym słowem wszystko załatwić.- pocałował mnie.
-Halo. Ludzie, możemy obejrzeć dom?- zaśmiał się najmłodszy Götze.
Odsunęłem się od Mario, po czym chłopak wziął większość walizek i otworzył drzwi. Za progiem czekała mnie jeszcze jedna niespodzianka.
-Dzień dobry!- radośnie powitała nas mama Mario. W tym momencie nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać.
-Babcia?!- zdziwił się Filip.
-Dzień dobry?- powiedziałam nie pewnie.
-Lauro, ja chciałabym Cię przeprosić, że tak Cię potraktowałam, ale mój syn twierdził, że tak będzie dla Was lepiej. Teraz wiem, że wcale nie było lepiej. Przepraszam.- powiedziała.
-No dobrze, ale co Pani tu robi?- spytałam nie mniej zdziwiona.
-Po pierwsze, mama. Cały czas jesteśmy rodziną, czyż nie? A przyjechałam tutaj zająć się Filipem. Straciłam za dużo czasu, żeby poznać się z wnukiem. A Wy będziecie mieli czas dla siebie.- uśmiechnęła się, a ja wzruszyłam ramionami.
-Filip? Będziesz chciał iść z babcią?- zwróciłam się do syna.- Wiesz, że zawsze możesz do nas przyjść.- powiedziałam.
-Chętnie się poznamy.- wyszczerzył się.
-Dobrze choćmy. Nasz domek jest niedaleko.- wskazała na drzwi pani Götze. A właściwe... mama.
-Mamo? Dziękuję.- uśmiechnął się Mario.
Chwilę później Filip ze swoją babcią opuścili nasz tymczasowy dom. Zostaliśmy sami, nie bardzo wiedząc, za co się zabrać.
-To co, rozpakujemy się?- zwróciłam się do chłopaka, który w tym momencie zajmował kanapę.
-Teraz idziemy zwiedzić Barbados.- uśmiechnął się Götze, łapiąc mnie za rękę.
-Poczekaj, przebiorę się.- zatrzymałam go.
-Jezu. Dziewczyno. Przecież ty nie masz się tu nikomu podobać. Mi się podobasz i na tym zakończymy ten temat.- przeżywał.
-Ale Marioo. To jest niewygodne.- zajęczałam.
-No dobrze, więc ja Ci pomogę, bo sama sobie nie poradzisz w godzinę, a zaraz będzie ciemno.- Powiedział i kazał mi iść do łazienki. Po chwili otrzymałam sukienkę oraz dezodorant i szczotkę do włosów.
-Serio?- przewróciłam oczami.
-Daleeej nie mamy czasu...- wyszczerzył się.
-A ty nie masz serca.- zasmuciłam się.
-Jeszcze Ci udowodnię i to na tym  wyjeździe, że moje serduszko bardzo mocno Cię kocha.- puścił mi oczko.
Postanowiłam nie sprzeczać się z chłopakiem tylko ubrałam się szybko. Nie miałam nawet czym poprawić makijażu, także wyglądałaby jak upiór.
-Dzisiaj Halloween?- powiedziałam głośno wychodząc z łazienki i stając przed lustrem w salonie.
-Spokojnie, tutaj nie znają tego święta.- zaczął się śmiać, w efekcie czego oberwał w głowę.
-Wiesz co? Radzę Ci się zamknąć. Jeszcze jedno słowo i nigdzie z Tobą nie wychodzę.- westchnęłam poważnie.
-Już się tak nie złość, kochanie.- pocałował mnie, po czym opuściliśmy mieszkanie.
Przeszliśmy się wzdłuż morza Karaibskiego. Było tak czyste i piękne, że od razu miałam ochotę na pływanie. Jednak odłożyłam ten plan na jutro, ze względu na późną porę. Muszę stwierdzić, że jest tutaj wspaniale. Lubię takie miejsca. Takie.. egzotyczne. Piękne, czyste morze, a kilka metrów od brzegu palmy i domy. Czyli raj na ziemi jeszcze istnieje- pomyślałam kiedy wracaliśmy.
Dochodziła już godzina 23, a my w najlepsze spacerowaliśmy po plaży. Było tak wspaniale, że aż nie chciało się wracać. Ale po woli robiło się zimno, więc znaleźliśmy się w domu.
-I jak podobało się?- spytal Götze, przyciągając mnie do siebie.
-Yhym.- przytaknęłam, wtulając się w chłopaka.
-Choć, położymy się. Dosyć wrażeń na dziś. Trzeba zebrać energię na jutro.- uśmiechnął się.
-Masz jeszcze jakieś plany na resztę dni?-zdziwiłam się.
-Nie tylko plany, ale także niespodzianki. Jednak nie próbuj mnie podejść w żaden sposób, gdyż i tak nic się nie dowiesz.- Pocałował mnie w nos.
-Mówiłam Ci już, że nie masz serduszka?- spytałam poważnie, ale zaraz zaczęłam się śmiać.
-Coś sobie przypominam. Ale tak jak już mówiłem, udowodnię Ci, że mam serduszko, już nie długo.- Wpatrywał mi się w oczy.
-No dobrze. Zatem czekam.- pocałowałam go.
-Dobranoc skarbie.-Uśmiechnął się przegrywając nas kocem, po czym wyłączył lampkę.
-Dobranoc.- przytuliłam się do niego i zasnęłam.



****
Z wyborem postaci głównej do II bloga mi zbytnio nie pomogłyście, więc wybrałam sama.
http://daleko-a-jednak-tak-blisko.blogspot.com/ wbijajcie :D nie długo będzie 1 rozdział. pozdrowionka /Borussen09





piątek, 22 maja 2015

18. "Poradzimy sobie. Ze wszystkim. Byle razem..."

*Mario*
Dziewczyna wybiegła ze szpitala a ja nie wiedziałem co zrobić. Czy iść do lekarza czy biec za Laurą. Po drodze spotkałem lekarza. Powiedział mi tylko, że Laura mi na pewno wszystko powie i że wszystkie inne wykonane badania nie wykazały żadnych komplikacji. Zapewne powiedziałby mi więcej, ale postanowiłem poszukać Laury. W takim stanie różne głupoty przychodzą człowiekowi do głowy... Wsiadłem do samochodu i jechałem w stronę domu, sprawdzając czy nie ma jej gdzieś na ulicy. Kiedy byłem już pod domem, szybko pobiegłem do środka już z wejścia wołając brązowooką. Nikt nie odpowiadał, jednak postanowiłem sprawdzić jeszcze w każdym pomieszczeniu z osobna. Już powoli zaczynałem zastanawiać się gdzie w razie czego jej szukać, kiedy zajrzałem jeszcze do sypialni. Była tam ! Siedziała po turecku na łóżku z chusteczką w dłoni. Płakała.
-Laura...
-Mario wyjdź.- Rozkazała.
-Nigdzie się nie wybieram.- powiedziałem siadając obok niej.-Co się stało? Co oni Ci tam powiedzieli?- Nic nie odpowiedziała.- Laura, przecież wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć.- zapewniłem.- Więc jak? Powiesz?
-Wszystko jest w porządku. Tak lekarz powiedział.- wzruszyła ramionami nie podnosząc wzroku z podłogi.
-Gdyby wszystko było w porządku, nie płakałabyś.- przejrzałem ją. Ukrywała coś przede mną. Chciałem dowiedzieć się o co chodzi.
-W sumie i tak mi już wszystko jedno.- powiedziała, a po jej policzku spłynęła łza. Złapałem ją za rękę, po czym splotłem nasze palce. -Już nigdy nie zajdę w ciążę- wydusiła z siebie i się rozpłakała. Przytuliłem ją mocno do siebie.- A teraz możesz odejść. Miliony modelek czekają.
-Co?- zdziwiłem się- Czyli myślałaś, że jak się dowiem, to Cię zostawię?- zaśmiałem się.
-A nie będzie tak?- zapytała nadal płacząc.
-Nigdy Cię nie zostawię. Jak sie kocha to bez granic. Gdybym Cię teraz zostawił, zachowałbym się jak dupek.- wyjaśniłem.- Poradzimy sobie. Ze wszystkim. Byle razem...- pocałowałam ją w czubek głowy, po czym uścisnęła mnie mocniej.

-Jestem do niczego. Znajdź sobie kogoś innego. Nie dam Ci już dziecka!- krzyknęła.
-Dałaś mi już cudownego synka i ogrom wspaniałych chwil. Czy to nie wystarczy?- zapytałem.
-O Jezu.. Filip przyszedł.- zmieniła temat.- On nie może mnie tak zobaczyć!- dramatyzowała.
-Siedź tutaj. Zaraz przyjdę.- podszedłem na dół.
Poprosiłem Filipa, żeby skoczył do sklepu. Kiedy przyszedł z moim zakupem, spytał czy może pójść do kolegi na noc. Zgodziłem się. Laura potrzebuje teraz wyjątkowo dużo spokoju.
-Mam coś dla Ciebie.- uśmiechnąłem się wchodząc do sypialni
-Już mi chyba nic nie poprawi humoru.- westchnęła.
-Żelki też nie? Aa trudno. Sam zjem.- zacząłem otwierać paczkę.
-Daaaaaj- chciała mi je zabrać, w efekcie czego wylądowała na mnie.
-Nie dam.- droczyłem się.
-Co mogę zrobić, abyś oddał mi moje żelki?- zapytała zadowolona nadal leżąc na mnie.
-No nie wiem, nie wiem....
-To ja zwykle się droczę.- zrobiła naburmuszoną minę.
-Buziak wystarczy.- uśmiechnąłem się.
-I może jeszcze frytki do tego?- zaśmiała się.
-Kłóć się dłużej. 2 buziaki.
-Dobra choć tuu- powiedziała poważnie.
-Trochę uczucia!- zwyłem.
Chwilę potem czułem już jej wargi na swoich ustach. Cały czas trzymała mnie za ręce. Potem przesunąłem je niżej, tak aby obejmować dziewczynę w talii. To była magiczna chwila. Nie doświadczyłem tak cudownego pocałunku od 10 lat.
-Dobrze, a więc... mogę żelki?- zrobiła duże oczy. Wstała ze mnie, siadając na mnie okrakiem.
-Zrobiłaś to tylko dla żelek? Aha.- obraziłem się.
-Nie no Marioo- przytuliła mnie.- Nie obrażaj się... Mariooo.- próbowała mnie przekupić.- A jak dostaniesz buziaka?
-Nie bo powiesz, że to za coś- nie dawałem za wygraną.
-No to patrz. Wygrałeś właśnie bezinteresownego buziaka.- Pocałowała mnie.
Potem zaczęliśmy jeść żelki. Cały czas starałem się odciągnąć myśli Laury jak najdalej od rozmowy z lekarzem. Narazie mi się udawało. Zbliżała się już godzina 23. Może to dziwne ale przegadaliśmy prawie cały dzień.
-Będę się zbierał.- oznajmiłem.
-Zostań na noc. Sama będę się bała.- poprosiła.
-No nie wiem.- zastanowiłam się.
-Mario! Patrz błyska się! Boję się burzy.- przeraziła się.
-Skarbie, ty kochasz burzę.-Przypomniałem jej.
-Tak. Ale tylko w dzień, kiedy siedzę na schodach i jest ktoś w domu. W nocy boję się burzy. Chyba, że masz inne plany...
-Żadnych innych ważniejszych od Ciebie. -Uśmiechnąłem się.- Dobra daj mi jakąś pościel, pójdę spać u Filipa.- powiedział.

*Laura*
Cieszę się, że Mario tak się wobec mnie zachował, byłam przekonana, że odejdzie a wtedy będę już miała czarno na białym, czy dobrze postąpiłam poświęcając mu czas.
Jednak zachował się jak mężczyzna, cieszę się, że mogę na niego liczyć.
Właśnie wróciłam do sypialni po orzeźwiającym prysznicu. Mario leżał na łóżku i mi się przyglądał.
-Idziesz się wykąpać?- retoryczne pytanie.. pomyślałam sobie.
-Yhym. - kiwnął głowa, a ja poszłam przenieść mu ręcznik.
Potem położyłam się do łóżka. Trochę bolała mnie głową, więc zamknęłam oczy i nie myślałam zupełnie o niczym. Chwilę później usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi. Otworzyłam oczy, a w drzwiach zobaczyłam piłkarza. Był taki idealny. Stał w samych bokserkach. Do tego ta wyrzeźbiona klata. Piękny widok.
-Przepraszam, nie chciałem Cię obudzić.- powiedział cicho.
-Nie spałam. -uśmiechnęłam się.
Po chwili dostałam buziaka od Götze, który następnie poszedł spać do pokoju Filipa.
Długo nie czekałam, zgasiłam światło i zasnęłam. Obudziłam się w nocy. Spojrzałam na zegarek było około 2. Przewróciłam się na drugą stronę i próbowałem zasnąć, jednak bezskutecznie. Leżałam prawie 30 minut. Nagle zachciało mi się pić. Postanowiłam zejść na dół, zaspokoić pragnienie. Wyszłam z pokoju, zamknęłam za sobą drzwi i udałam się do kuchni. Odparłam się dłońmi o blat przodem do okna i opróżniałam zapełnioną po brzegi szklankę. Na dworze nadal się błyskało, postanowiłam popatrzeć na to wspaniałe zjawisko. W tej chwili porównałam swoje życie do tejże burzy. Nie toczy się ono normalnie. Ciągle pod prąd. Dlaczego ja muszę taka być? Jeszcze teraz... kiedy nie mogę mieć dzieci. Do moich oczu napłynęły łzy. Korzystając z okazji, że nikogo nie ma rozpłakałam się, zastanawiając się nad swoim losem. Czułam się podle. Jestem kompletnym zerem- pomyślałam i napiłam się łyka wody. Pociągnęłam nosem i wytarłam łzy.
-Laura, kochanie nie śpisz?- Mario wszedł do kuchni, przytulając mnie od tyłu.
-Nie mogę.- pociągnęłam nosem.
-Dlaczego płaczesz?- Chyba wyczuł, że coś jest nie tak.
-Po prostu.- odparłam obojętnie.
-Proszę Cię.- upierał się.
-Przecież już wiesz. Jestem do niczego, kompletne zero, kminisz? Nie mogę mieć normalnego życia, tylko ciągle przykre sytuacje. Jestem tym zmęczona, a mimo to dowiaduję się, że nie będę miała dzieci. Co to za kobieta, która nie może mieć dzieci ???- rozpłakałam
-Nawet tak nie myśl! Jesteś wspaniałą kobietą.- próbował mnie uspokoić.
-Nic na to nie wskazuje.- westchnęłam obojętnie.
-To pozwól, że przytoczę Ci pewną historię. Pamiętasz jak przyjechałaś na zgrupowanie kadry poznałaś w Monachium takiego przystojniaka.
-I miał na imię Mario, był bardzo skromny... dalej proszę- przerwałam mu, delikatnie się uśmiechając.
-Czyli wiesz o kogo chodzi.- zaśmiał się.- Pamiętasz, kim wtedy byłem? Zwykłym podrywaczem. Po prostu. Przygoda, Góra na tydzień.. ale potem poznałem Ciebie. Nie możesz mówić, że jesteś nikim. Bo to właśnie ty mnie zmieniłaś. Byłaś tą pierwszą dziewczyną, o której myślałem na poważnie. Jesteś cudowna.- pocałował mnie w skroń.
-Przepraszam, że ciągle musisz tego wysłuchiwać.- spojrzałam na chłopaka, który ciągle mnie przytulał.
-Właśnie dobrze, że mi o tym mówisz. Przynajmniej mogę Cię sprostować.- uśmiechnął się.
-Dziękuję. Bądź przy mnie zawsze.- Wyszeptałam.
-Obiecuję, że będę. - pocałował mnie w czubek głowy. -Bo Cię Kocham księżniczko.- dokończył.- Choć, połóżmy się. Jutro rano Filip wróci od kolegi.- przypomniał.
-Nie zasnę.- Stwierdziłam.
-Ze mną zaśniesz. Pozwól, że wproszę się do twojej sypialni.- powiedział z łobuzerskim uśmiechem.
-Pozwalam.- uśmiechnęłam się i chwyciłam Mario za rękę.
Położyliśmy się w moim łóżku. Götze przytulił mnie do siebie. Teraz nie miałam już problemu, żeby zasnąć. Od razu kiedy zgasiliśmy światło, słysząc równy oddech chłopaka, zamknęłam oczy i odpłynęłam.

*Mario*
Rano około godziny 9 otworzyłem oczy. Kiedy spojrzałem na słodko śpiącą obok mnie dziewczynę, uśmiechnąłem się sam do siebie. Pocałowałem ją delikatnie w skroń, jednak starając się jej nie obudzić. Następnie poszedłem po moje ubrania. Ogarnąłem się w łazience i spojrzałem na telefon. Była tam wiadomość od Filipa:
"Około 10 będę w domu. ~Filip"
Odpisałem mu tylko "Ok" i zszedłem na dół do kuchni. Przygotowałem najprostsze, a za razem nasze ulubione danie. Naleśniki. Kiedy zbliżałem się ku końcowi, w domu zjawił się Filip, w chwilę po tym całusem w policzek przywitała mnie Laura. Nakryłem do stołu, postawiłem na stole śniadanie, po czym zabraliśmy się za jedzenie.
-Mamo? Kiedy tata się do nas wprowadzi?- spytał Filip po chwili ciszy.
-Ciężkie pytania zadajesz młody.- starałem się jakoś wybrnąć z sytuacji, żeby Laura nie musiała nic wymyślać.- Myślę, że jak mama będzie gotowa, sama nam o tym powie.- stwierdziłem.
-I to jest ten moment kiedy uroczyście pragnę ogłosić, w tych jakże sprzyjających okolicznościach, a także dobrze wiejących wiatrach. Gdy przy stole siedzą Filip i Mario Götze oraz moja skromna osoba, pragnę oświadczyć, iż po rozpatrzeniu wszystkich za i przeciw, dochodzę do jasnej konkluzji i ujawniam fakty.... -mówiła stojąc
-Mamo!!
-Laura!! -powiedzieliśmy prawie równo, niecierpliwiąc się.
-Już kończę.- zaśmiała się.- Po rozpatrzeniu wszystkich za i przeciw, dochodzę do jasnej konkluzji i ujawniam fakty, iż Mario Götze może wprowadzić się do tego domu nawet dzisiaj.- uśmiechnęła się, spoglądając na mnie i usiadła.
-Pozwólcie,  iż nie wprowadzę się dzisiaj, z jasnego powodu. Tym jakże istotnym powodem w zaistniałych warunkach, jest pewna niespodzianka....


****
Wymęczyłam ten rozdział szczerze powiem. No ale myślę, że tym rozdziałem uspokoiłam Was trochę i nie będzie aż takich narzekań, że Laura i Mario nie są lub nie mogą być szczęśliwi. :> w każdym razie, nie przewiduję puki co żadnej tragedii. 
Poo drugie, zamierzam prowadzić jeszcze jednego bloga. I pytanie do Was: jeżeli będziecie czytać... to o kim chcecie? W roli głównej ma być: Marco Reus, Erik Durm czy ktoś inny? (Miałam zamiar w roli głownej zrobić Mario, ale 2 blogi o Mario to by było coś nie halo). Wszystko w Waszych rękach. Proszę, żeby każdy odniósł się do tej notki :) Dziękuję! ;)/Borussen 09

niedziela, 17 maja 2015

17. "Bo jak nie my, to kto?"

*Mario*
Następnego dnia umówionej porze udałem się pod dom Laury. Bardzo cieszę się że mi wybaczyła. Chcę jej pokazać, że nadal może mi ufać. Właśnie pojechałem pod dom mojej żony. Wysiadłem z auta i udałem się pod drzwi. Zadzwoniłem, otworzył mi Filip.
-Cześć młody- przybyłem z nim piątkę.- Mama gotowa?
-Cześć, wejdź zaraz powinna zejść, ale chyba trochę źle się czuje.- oznajmił Filip.
-Jest na górze?- spytałem
-Tak.- odpowiedział, a ja poszedłem na górę do sypialni.
Zapukałem w drzwi, jednak nikt nie odpowiadał. Uchyliłem drzwi, robiąc w nich małą szparkę.
-Mogę wejść?- spytałem
-Boshe, Mario... wejdź tak. Chwila, zapomniałam zupełnie o tej kontroli, zaraz się ogarnę- zerwała się z łóżka- Ał..- złapała się za głowę i usiadła na łóżku.
-Co się dzieje-  zapytałem zdenerwowany.
-Mario, ciszej! Błagam.- wyszeptała.
-Co jest?- spytałem niemalże nie słyszalnie, przytulając dziewczynę.
-Boli.. głowa. Każdy głos i światło mnie drażni.- przesunęła się bliżej mnie, kładąc głowę na mojej klatce piersiowej.- Proszę. Nie mów nic- wyszeptała.
Siedzieliśmy w tej pozycji chyba ze 2 godziny. Stwierdziłem, że odpuścimy sobie tą kontrolę, skoro Laura czuje się aż tak źle. Praktycznie nie rozmawialiśmy. Po jakimś czasie dziewczyna zasnęła. Ułożyłem ją na łóżku i przykryłem kocem. Zszedłem na dół, gdzie czekał Filip.
-I jak? Jedziecie?- spytał.
-Nie. Mama źle się czuje. Niech się prześpi, przejdzie jej. -odpowiedziałem- Wychodzisz?- zwróciłem się do Filipa.
-Miałem taki zamiar.. ale skoro i tak zostaniesz... hmm. Ups. Zmiana planów. Gramy w fifę?- gadał jak nakręcony.
-Ej po woli. Nie nadążam odpowiadać na pytania.-zaśmiałem się- Przecież nikt Ci nie zabrania. Idź sobie pograć w piłkę z kolegami.- powiedziałem.
-Kiedy ja wolę grać w fifę Z TOBĄ- podkreślił.
-Skoro tak.- zaśmiałem się- Odpalaj sprzęta.- poszedłem do kuchni bo wodę i szklanki, a Filip w tym czasie włączył telewizję.
Już dawno nie miałem okazji bawić się  aż tak dobrze z synem. Nie miałem okazji, bo zachciało mi się wyjeżdżać. Jest mi trochę głupio, że wróciłem akurat w czasie wypadku, ale cieszę się, że w końcu podjąłem jakąś dobrą decyzję.
Graliśmy w fifę chyba ze 2godziny. Potem zabraliśmy się za szykowanie obiadu. Dzisiaj postawiliśmy na pizzę. Po składniki wyskoczyliśmy do pobliskiego sklepu, a potem zabraliśmy się za właściwą czynność. Śmialiśmy się i wygłupialiśmy, czego skutkiem była mąka na podłodze.
Po skończonej robocie ogarnąłem porządek w kuchni a Filip poszedł w tym czasie do swojego pokoju. Pizzę włożyłem do nagrzanego wcześniej piekarnika, po czym go zamknąłem.
-Mario?- usłyszałem za sobą- zostałeś?- to była Laura.
-Przepraszam, że latam ci po domu, ale martwiłem się o Ciebie i postanowiłem, że zostanę. Potem Filip przyszedł i..
-Dziękuję- przytuliła mnie.-Dziękuję, że zostałeś z Filipem i że się o mnie martwisz.- powiedziała cicho.
-Nawet mi nie dziękuj! To jest mój obowiązek. Filip jest moim synem i jako ojciec powinienem się nim zajmować. A ty jesteś moją żoną, najwspanialszą kobietą na świecie, więc to normalne, że się martwię.- wyznałem.
-Kocham Cię Mario- pocałowała mnie.
-Ja Ciebie też księżniczko- uśmiechnąłem się.
-Ojeeej, jak cudownie i słodko!!- do kuchni wparował Filip.- Wiecie jak bardzo modliłem się, żeby to ujrzeć?- gestykulował.
-Choć tuu- "zaprosiłem" go do zbiorowego przytulaska.
Potem zabraliśmy się za konsumowanie obiadu. Kiedy skończyliśmy, kazałem Laurze i Filipowi odpocząć, a sam zająłem się sprzątaniem. Naczynia włożyłem do zmywarki i wytarłem stół. Potem dołączyłem do Laury, która siedziała przed TV i słuchała muzyki usiadłem obok niej a ona przytuliła się do mnie.
-Jesteś wspaniały- powiedziała.
-Nie jestem wspaniały, tylko próbuje odbudować zaufanie u Ciebie.- powiedziałam obojętnie.
-Jesteś blisko celu.- uśmiechnęła się słodko.
-Dla Ciebie zrobię wszystko- splotłem nasze palce.
Ona położyła moją głowę na swoich kolanach, delikatnie głaszcząc mój policzek.
-Cieszę się, że wróciłeś.- powiedziała.
-Tylko szkoda, że ta późno.- dokończyłem
-Damy radę Mario. Bo jak nie my, to kto?- zaśmiała się.
-Moja ty optymistko. Co ja bym bez Ciebie zrobił.- uśmiechnąłem się wstając z jej kolan.
Wpatrywałem się w jej piękną twarz. Tak to jest ta właściwa dziewczyna, z którą pragnę spędzić resztę. Kocham ją. I ona chyba mnie też, w końcu... wybaczyła mi. A nie każda dziewczyna postąpiłaby tak na jej miejscu.
-Śliczna jesteś.- założyłem jej włosy za ucho a ona się uśmiechnęła. Zbliżyłem swoją twarz do niej i musnąłem jej policzek.- Pójdę już.- powiedziałem wstając z kanapy.
-Ale wiesz, że nie musisz?- uśmiechnęła się ledwo zauważalnie.
-Przyjdę... kiedyś- zaśmiałem się
-Nie kiedyś tylko jutro. Będę tęsknić za Tobą.- wyznała
-Ja za Tobą też kochanie, ale niestety teraz muszę pokutować za grzechy.- posmutniałem.
-Całkiem dobrze Ci idzie.- rozluźniła atmosferę.- Mario.. przecież ja mogłabym Ci pozwolić nawet się wprowadzić... ale zrozum ja nie chcę już cierpieć. I nie chcę też zafundować Filipowi kolejnych przykrych emocji. Nie przewidzę co się wydarzy.- zakończyła swój monolog.
-Ejj spokojnie. Ja wszystko rozumiem. I nie pozwolę Ci cierpieć. Jeżeli nawet będziesz chciała to odejdę. Byle byś była szczęśliwa. Wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza... Jak tylko podejmiesz decyzję, to mnie poinformuj. Będę czekał.- uśmiechnąłem się.
-Nigdy nie będę chciała żebyś odchodził. Ja też mam uczucia. Kocham Cię Mario.- powiedziała. Podszedłem do niej i mocno ją przytuliłem. Nie chciałem, żeby ta chwila się kończyła. Było już ciemno, bo zabawiłem w tym domu prawie cały dzień! Tak wspaniale spędza mi się tutaj czas. A teraz kołysząc się przy świetle księżyca z tą cudowną dziewczyną, rozumiem co to jest miłość.

http://arbuzowymix.blox.pl/resource/tumblr_meqqpuus9j1rtg8jbo1_500.gif
-Czujesz?- spytała po chwili ciszy.
-Co? -spytałem lekko zdezoriętowany.
-Tą magię- uśmiechnęła się patrząc na mnie.
-Skarbie, to tylko miłość...
-Nie Mario. To aż miłość. -powiedziała uśmiechając się słodko. Po chwili Laura poszukała w kieszeni i podała mi klucz.- Trzymaj. Przyda Ci się, kiedy chciałbyś odwiedzić Filipa, a mnie nie będzie w domu- uśmiechnęła się.- Chyba Ci ufam.- zaśmiała się.
-Obiecuję, że nie zawiodę twoich oczekiwań.- zasalutowałem.

*Nastepnego dnia. Laura*
Wczorajszy dzień był wspaniały. Teraz jestem już prawie pewna, że Mario się zmienił. Dałam mu wczoraj klucze do mieszkania, stwierdziłam, że skoro kocha Filipa, będzie chciał się z nim spotykać. A druga sprawa, w ten sposób dowiem się czy rzeczywiście jest uczciwy.
Była godzina chyba 8. Leniwie zerknęłam na zegarek i postanowiłam jeszcze sobie pospać. Dałam sobie minutę. Ale kiedy ponownie spojrzałam na zegarek była już 8:30. Byłam bardzo zmęczona. Postanowiłam się nie męczyć tylko po prostu zamknęłam oczy. Obudziło mnie dopiero pukanie do drzwi godzinę później.
-Proszę!- powiedziałam zaspana.
-Dzień dobry księżniczko.- w drzwiach szczerzył się Mario.
-Mario? Ty tutaj?- wytrzeczyłam oczy.
-Dałaś mi klucze, na specjalne okazje. A ta jest specjalna- zaśmiał się i wszedł do sypialni z tacą, na której znajdowała się jajecznica, herbata, bułka i różyczka w małym wazoniku.
-Boże!- zachwyciłam się- To jest cudowne- uroniłam łzę- Jeszcze nikt się o mnie tak nie troszczył- wyznałam.
-A potem pojawił się cudowny Götze, który zaopiekował się swoją księżniczką jak należy.- chłopak uroczyście oświadczył.
-Zapomniałeś dodać jaki to ten Götze był skromny.- zaśmialiśmy się- Siadaj- wskazałam na miejsce obok mnie.
-Mogę?- spytał lekko zdziwiony.
-Yhymm.- mruknęłam i zabrałam się za konsumowanie śniadania.- Częstuj się- uśmiechnęłam się.
-To jest twoje.- popatrzył na mnie.
-Götze... ale z Ciebie marudny dzieciok. Na prawdę, szczerze współczuję rodzicom...- powiedziałam z wyrzutem- Jak dają to bierz. - zaśmiałam się.
Kiedy skończyliśmy jeść Mario odniósł tacę do kuchni i wrócił do mnie ze szklanką wody. Ponownie zajął miejsce obok mnie na łóżku.
-Ślicznie wyglądasz.- powiedział przyglądając mi się.
-To chyba coś słaby masz gust, skoro podoba Ci się całkowicie nieogarnięta dziewczyna w piżamie i rozczochranych włosach.- stwierdziłam.
-Gust to ja mam najlepszy w mieście. I tak samo piękna żonę.- pocałował mnie w czubek nosa. To było słodkie *-*
-Głupek jesteś- przytuliłam go.
-Yhym. Wiem o tym. Ciągle mi przypominasz- przypomniał.
-Tak jak ty mi, że jestem piękna?- zapytałam śmiejąc się z jego zakłopotanej miny.
-Ja częściej ci mówię, że jesteś piękna- ukazał rządek białych zębów.
-W takim razie. Polecam to zamienić, głupku.- teraz to ja się wyszczerzyłam.
-Wiesz co... pociąga mnie w tobie chyba najbardziej to, kiedy się ze mną droczysz.- zrobił łobuzerską minę mierząc moje ciało wzrokiem.
-A ty mi się podobasz kiedy udajesz, że jesteś mądry.- zaczęłam się śmiać.- Bo tak bardzo ci to nie wychodzi- śmiałam się dalej.
-Wiesz ty co...- zasmutał.
-No ale to jest wtedy takie słodkie. I wiesz co jeszcze?- zapytałam
-No co?
-Kiedy traktujesz mnie jakbym była  najważniejsza, jedyna na świecie.- mówiłam nie patrząc na niego- Taka wyjątkowa.
-Bo taka jesteś kochanie.- uniósł mój podbródek tak, żeby zajrzeć mi w oczy i stało się... Musnął moje wargi swoimi. To byla magiczna chwila, która mogłaby trwać wiecznie.
-Teraz mi wierzysz, że jesteś najważniejsza na świecie?- spytał uśmiechając się delikatnie, a ja skinęłam lekko głową, promiennie się uśmiechając.

*Miesiąc później. Laura*
Dzisiaj mija miesiąc od wypadku. Czyli czas na kontrolę. Po wypadku odpuściłam sobie tą pierwszą, z powodu złego samopoczucia, ale teraz muszę iść, żeby upewnić się czy z moim zdrowiem wszystko w porządku. Oczywiście przy mnie nie może zabraknąć Mario, który troszczy się o mnie jakbym była małym dzieckiem. Bardzo to doceniam. Tak więc dzisiaj na kontroli zjawimy się razem. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 10.30 czyli za półtorej godziny muszę być już w szpitalu. Postanowiłam zacząć się ogarniać. Nie dane było mi się przebrać, zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć. Był to Mario.
-Mamy półtorej godziny, aż tak ci się nudziło? Nie zdążyłam się przebrać.- Ubolewałam.
-Cóż za powitanie.- cmoknął mnie w policzek, po czym udał się do sypialni.
-Chciałabym się przebrać.- poinformowałam.
-Nie przeszkadzaj sobie.- powiedział rzucając się na łóżko.
Stwierdziłam, że nie warto się z nim sprzeczać więc zaczęłam się przebierać. Oczywiście problem był ten sam. NIE MAM W CO SIĘ UBRAĆ! Najpierw pozbyłam się spodni i koszulki, w którą byłam ubrana. Stałam w bieliźnie przed szafą.
-Mm... boska...
-Mario...
-Aaawww nogi*-*
-Mario.
-Ło luju jaki brzuch!!!
-Mario!- wkurzyłam się. 
-Przepraszam. Ale w sumie czego się dziwisz... Nie trzeba było być taką ślicznotką to bym się nie zachwycał.- wygłosił.
-Pretensje do Pana Boga.- podniosłam ręce w obronnym geście śmiejąc się.

*Mario*
Po godznie znaleźliśmy się pod szpitalem. Mieliśmy jeszcze 30minut, więc nie spiesząc się zaparkowałem Auto. Potem wysiedliśmy i udaliśmy się w stronę szpitala. Kiedy nadeszła kolejka Laury, dziewczyna weszła do gabinetu, a ja zostałem na zewnątrz. Nerwowo bawiłem się palcami, jakbym miał przeczucia, że coś się jednak stanie nie daj Boże i pojawi jakaś choroba, trudna do wyleczenia.. Jednak w głębi serca mam nadzieję, że wszystko będzie w porzadku.
Wizyta trwała już z godzinę, a ja coraz bardziej się denerwowałem. Po chwili drzwi się otworzyły. Podskoczyłem i pobiegłem w stronę gabinetu. Nie zdarzyłam wykonać więcej żadnej czynności kiedy zauważyłem jak zapłakana Laura wybiega z sali, opuszczając następnie szpital.
-Laura!- krzyknąłem.
-Zostawcie mnie wszyscy!- usłyszałem tylko głośny płacz połączony z krzykiem...


****
DŁuższy dzisiaj, bo był czas und pomysł. Dobra nie rozpisuję się, tylko jeszcze taka informacja. Została założona zakładka SPAM . Na tej zakładce znajdziecie info xd bayyy