*Laura*
-A zatem słuchamy Cię Mario. Cóż to za niespodzianka?- zapytałam
-Pakujemy się i wyjeżdżamy na wakacje!- oznajmił, na co Filip się uśmiechnął. Było to dziwne uczucie jak dla mnie. Bardziej spodziewałam się, że zacznie krzyczeć ze szczęścia, czy coś. Podejrzany ten uśmiech...
-Ale jak? Przecież za tydzień zaczyna się szkoła. Filip musi się przygotować. Dlaczego nie skonsultowałeś tego zamiaru ze mną?- zapytałam poddenerwowana.
-Skarbie, ale jak mogę konsultować z Tobą niespodziankę dla Ciebie?- spytał słodko się uśmiechając.
-Dla mnie?- wytrzeszczyłam oczy.
-No a dla kogo?- wtrącił Filip.
-I ty Filip wiedziałeś o wszystkim?- zdziwiłam się na co on przytaknął głowa.
-No to rodzinka. Plan na najbliższy czas. Ja zmywam, wy się pakujecie. Potem zgarniemy moje rzeczy z hotelu i wyjeżdżamy.- oznajmił, po czym wszyscy wstaliśmy od stołu.
-Dowiem się chociaż dokąd jedziemy?- przytuliłam chłopaka.
-Nie ma mowy. -przejechał mi palcem po ustach, a następnie mnie pocałował.- Biegnij się pakować. Mamy mało czasu.- oznajmił.
Skoro mamy mało czasu to postanowiłam się faktycznie pospieszyć. Rzuciłam walizkę na łóżko i zaczęłam pakowanie swoich rzeczy. Chyba jednak trwało to zbyt długo, bo po jakimś czasie zobaczyłam Mario opierającego się o futrynę drzwi.
-Wspominałem, że mamy mało czasu?- uśmiechnął się.
-Nie pamiętam.- udałam poważną i pakowałam dalej.
-Dobra, z czym pomóc?- spytał a ja pokazałam na łazienkę.
-Możesz zapakować kosmetyki. -powiedziałam.
-Mamo, Tato, ja już się spakowałem.- w pokoju pojawił się Filip ze swoją walizką.
-Pretensje do mamy. Normalnie byśmy już byli na lotnisku.- wydarł się z łazienki Mario.
-To na drugi raz, powiedz wcześniej, a zacznę się pakować tydzień przed wyjazdem.- przedrzeźniałam go.
-Dobra. Nie gadaj tylko pakuj.- podał mi kosmetyczkę, którą jako ostatnią ułożyłam w walizce.
-Gotowe. Możemy jechać.- wyszczerzyłam się.
-Chodźcie. Taksówka już czeka.- Mario wyjrzał przez okno.
Chwilę potem siedzieliśmy w taksówce i czekaliśmy na Mario, który udał się do hotelu, w celu zabrania swoich rzeczy. Skorzystałam z okazji i napisałam sms:
~"Jak tam Ci idzie? :)"
~"Świetnie. Na pewno lepiej niż Tobie :D a co już się stęskniłaś?^^" - kiedy to przeczytałam uśmiechnęłam się jak idiotka do telefonu.
~"Może tak, może nie. W każdym razie pragnę Ci przypomnieć, żebyś się wymeldował z hotelu. Bo po powrocie wracasz do mnie ♥"
~"Zastanowię się ♥" -dostałam odpowiedź.
~"Spadaaaj ♥"
~"Ok ♥"
Po kilku minutach Götze znalazł się już w taksówce, którą dojechaliśmy na lotnisko. Udaliśmy się na odprawę, która przebiegła bez większych opóźnień, czyli równo o 16 zajęliśmy swoje miejsca w samolocie. Ja siedziałam z Mario, a Filip obok.
-Powiesz mi wreszcie dokąd lecimy.- poprosiłam chłopaka przytulając się do niego.
-Niezłe masz patenty jak mnie podejść, skarbie.- pocałował mnie.- Jednak nic z tego. Dowiesz się dopiero na miejscu.-Uśmiechnął się tuląc mnie do siebie.
Reszta drogi zleciała nam dosyć szybko. Wieczorem byliśmy. Mario nadal milczał, więc nie mogłam określić położenia w jakim się znajdujemy.
-Mario....
-Nie. Zamknijcie oczy i chodźcie za mną.- chwycił mnie i Filipa za rękę i prowadził nas gdzieś w bliżej nie określone miejsce. Byłam już u granic wytrzymałości, kiedy Mario powiedział, że możemy otworzyć oczy. Ukazał nam się piękny egzotyczny domek.
-Jej Mario. Ty to masz gust. Już drugi raz wybierasz to co mnie najbardziej zachwyca.-Przytuliłam go z całych sił.
-Bardzo się staram...- wyznał.
-Doceniam to. Ale wiesz, że Ci już wybaczyłam?- szepnęłam mu na ucho.
-Tak wiem. Ale zbyt długo mnie nie było, żebym jednym słowem wszystko załatwić.- pocałował mnie.
-Halo. Ludzie, możemy obejrzeć dom?- zaśmiał się najmłodszy Götze.
Odsunęłem się od Mario, po czym chłopak wziął większość walizek i otworzył drzwi. Za progiem czekała mnie jeszcze jedna niespodzianka.
-Dzień dobry!- radośnie powitała nas mama Mario. W tym momencie nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać.
-Babcia?!- zdziwił się Filip.
-Dzień dobry?- powiedziałam nie pewnie.
-Lauro, ja chciałabym Cię przeprosić, że tak Cię potraktowałam, ale mój syn twierdził, że tak będzie dla Was lepiej. Teraz wiem, że wcale nie było lepiej. Przepraszam.- powiedziała.
-No dobrze, ale co Pani tu robi?- spytałam nie mniej zdziwiona.
-Po pierwsze, mama. Cały czas jesteśmy rodziną, czyż nie? A przyjechałam tutaj zająć się Filipem. Straciłam za dużo czasu, żeby poznać się z wnukiem. A Wy będziecie mieli czas dla siebie.- uśmiechnęła się, a ja wzruszyłam ramionami.
-A zatem słuchamy Cię Mario. Cóż to za niespodzianka?- zapytałam
-Pakujemy się i wyjeżdżamy na wakacje!- oznajmił, na co Filip się uśmiechnął. Było to dziwne uczucie jak dla mnie. Bardziej spodziewałam się, że zacznie krzyczeć ze szczęścia, czy coś. Podejrzany ten uśmiech...
-Ale jak? Przecież za tydzień zaczyna się szkoła. Filip musi się przygotować. Dlaczego nie skonsultowałeś tego zamiaru ze mną?- zapytałam poddenerwowana.
-Skarbie, ale jak mogę konsultować z Tobą niespodziankę dla Ciebie?- spytał słodko się uśmiechając.
-Dla mnie?- wytrzeszczyłam oczy.
-No a dla kogo?- wtrącił Filip.
-I ty Filip wiedziałeś o wszystkim?- zdziwiłam się na co on przytaknął głowa.
-No to rodzinka. Plan na najbliższy czas. Ja zmywam, wy się pakujecie. Potem zgarniemy moje rzeczy z hotelu i wyjeżdżamy.- oznajmił, po czym wszyscy wstaliśmy od stołu.
-Dowiem się chociaż dokąd jedziemy?- przytuliłam chłopaka.
-Nie ma mowy. -przejechał mi palcem po ustach, a następnie mnie pocałował.- Biegnij się pakować. Mamy mało czasu.- oznajmił.
Skoro mamy mało czasu to postanowiłam się faktycznie pospieszyć. Rzuciłam walizkę na łóżko i zaczęłam pakowanie swoich rzeczy. Chyba jednak trwało to zbyt długo, bo po jakimś czasie zobaczyłam Mario opierającego się o futrynę drzwi.
-Wspominałem, że mamy mało czasu?- uśmiechnął się.
-Nie pamiętam.- udałam poważną i pakowałam dalej.
-Dobra, z czym pomóc?- spytał a ja pokazałam na łazienkę.
-Możesz zapakować kosmetyki. -powiedziałam.
-Mamo, Tato, ja już się spakowałem.- w pokoju pojawił się Filip ze swoją walizką.
-Pretensje do mamy. Normalnie byśmy już byli na lotnisku.- wydarł się z łazienki Mario.
-To na drugi raz, powiedz wcześniej, a zacznę się pakować tydzień przed wyjazdem.- przedrzeźniałam go.
-Dobra. Nie gadaj tylko pakuj.- podał mi kosmetyczkę, którą jako ostatnią ułożyłam w walizce.
-Gotowe. Możemy jechać.- wyszczerzyłam się.
-Chodźcie. Taksówka już czeka.- Mario wyjrzał przez okno.
Chwilę potem siedzieliśmy w taksówce i czekaliśmy na Mario, który udał się do hotelu, w celu zabrania swoich rzeczy. Skorzystałam z okazji i napisałam sms:
~"Jak tam Ci idzie? :)"
~"Świetnie. Na pewno lepiej niż Tobie :D a co już się stęskniłaś?^^" - kiedy to przeczytałam uśmiechnęłam się jak idiotka do telefonu.
~"Może tak, może nie. W każdym razie pragnę Ci przypomnieć, żebyś się wymeldował z hotelu. Bo po powrocie wracasz do mnie ♥"
~"Zastanowię się ♥" -dostałam odpowiedź.
~"Spadaaaj ♥"
~"Ok ♥"
Po kilku minutach Götze znalazł się już w taksówce, którą dojechaliśmy na lotnisko. Udaliśmy się na odprawę, która przebiegła bez większych opóźnień, czyli równo o 16 zajęliśmy swoje miejsca w samolocie. Ja siedziałam z Mario, a Filip obok.
-Powiesz mi wreszcie dokąd lecimy.- poprosiłam chłopaka przytulając się do niego.
-Niezłe masz patenty jak mnie podejść, skarbie.- pocałował mnie.- Jednak nic z tego. Dowiesz się dopiero na miejscu.-Uśmiechnął się tuląc mnie do siebie.
Reszta drogi zleciała nam dosyć szybko. Wieczorem byliśmy. Mario nadal milczał, więc nie mogłam określić położenia w jakim się znajdujemy.
-Mario....
-Nie. Zamknijcie oczy i chodźcie za mną.- chwycił mnie i Filipa za rękę i prowadził nas gdzieś w bliżej nie określone miejsce. Byłam już u granic wytrzymałości, kiedy Mario powiedział, że możemy otworzyć oczy. Ukazał nam się piękny egzotyczny domek.
-Jej Mario. Ty to masz gust. Już drugi raz wybierasz to co mnie najbardziej zachwyca.-Przytuliłam go z całych sił.
-Bardzo się staram...- wyznał.
-Doceniam to. Ale wiesz, że Ci już wybaczyłam?- szepnęłam mu na ucho.
-Tak wiem. Ale zbyt długo mnie nie było, żebym jednym słowem wszystko załatwić.- pocałował mnie.
-Halo. Ludzie, możemy obejrzeć dom?- zaśmiał się najmłodszy Götze.
Odsunęłem się od Mario, po czym chłopak wziął większość walizek i otworzył drzwi. Za progiem czekała mnie jeszcze jedna niespodzianka.
-Dzień dobry!- radośnie powitała nas mama Mario. W tym momencie nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać.
-Babcia?!- zdziwił się Filip.
-Dzień dobry?- powiedziałam nie pewnie.
-Lauro, ja chciałabym Cię przeprosić, że tak Cię potraktowałam, ale mój syn twierdził, że tak będzie dla Was lepiej. Teraz wiem, że wcale nie było lepiej. Przepraszam.- powiedziała.
-No dobrze, ale co Pani tu robi?- spytałam nie mniej zdziwiona.
-Po pierwsze, mama. Cały czas jesteśmy rodziną, czyż nie? A przyjechałam tutaj zająć się Filipem. Straciłam za dużo czasu, żeby poznać się z wnukiem. A Wy będziecie mieli czas dla siebie.- uśmiechnęła się, a ja wzruszyłam ramionami.
-Filip? Będziesz chciał iść z babcią?- zwróciłam się do syna.- Wiesz, że zawsze możesz do nas przyjść.- powiedziałam.
-Chętnie się poznamy.- wyszczerzył się.
-Dobrze choćmy. Nasz domek jest niedaleko.- wskazała na drzwi pani Götze. A właściwe... mama.
-Mamo? Dziękuję.- uśmiechnął się Mario.
Chwilę później Filip ze swoją babcią opuścili nasz tymczasowy dom. Zostaliśmy sami, nie bardzo wiedząc, za co się zabrać.
-To co, rozpakujemy się?- zwróciłam się do chłopaka, który w tym momencie zajmował kanapę.
-Teraz idziemy zwiedzić Barbados.- uśmiechnął się Götze, łapiąc mnie za rękę.
-Poczekaj, przebiorę się.- zatrzymałam go.
-Jezu. Dziewczyno. Przecież ty nie masz się tu nikomu podobać. Mi się podobasz i na tym zakończymy ten temat.- przeżywał.
-Ale Marioo. To jest niewygodne.- zajęczałam.
-No dobrze, więc ja Ci pomogę, bo sama sobie nie poradzisz w godzinę, a zaraz będzie ciemno.- Powiedział i kazał mi iść do łazienki. Po chwili otrzymałam sukienkę oraz dezodorant i szczotkę do włosów.
-Serio?- przewróciłam oczami.
-Daleeej nie mamy czasu...- wyszczerzył się.
-A ty nie masz serca.- zasmuciłam się.
-Jeszcze Ci udowodnię i to na tym wyjeździe, że moje serduszko bardzo mocno Cię kocha.- puścił mi oczko.
-Chętnie się poznamy.- wyszczerzył się.
-Dobrze choćmy. Nasz domek jest niedaleko.- wskazała na drzwi pani Götze. A właściwe... mama.
-Mamo? Dziękuję.- uśmiechnął się Mario.
Chwilę później Filip ze swoją babcią opuścili nasz tymczasowy dom. Zostaliśmy sami, nie bardzo wiedząc, za co się zabrać.
-To co, rozpakujemy się?- zwróciłam się do chłopaka, który w tym momencie zajmował kanapę.
-Teraz idziemy zwiedzić Barbados.- uśmiechnął się Götze, łapiąc mnie za rękę.
-Poczekaj, przebiorę się.- zatrzymałam go.
-Jezu. Dziewczyno. Przecież ty nie masz się tu nikomu podobać. Mi się podobasz i na tym zakończymy ten temat.- przeżywał.
-Ale Marioo. To jest niewygodne.- zajęczałam.
-No dobrze, więc ja Ci pomogę, bo sama sobie nie poradzisz w godzinę, a zaraz będzie ciemno.- Powiedział i kazał mi iść do łazienki. Po chwili otrzymałam sukienkę oraz dezodorant i szczotkę do włosów.
-Serio?- przewróciłam oczami.
-Daleeej nie mamy czasu...- wyszczerzył się.
-A ty nie masz serca.- zasmuciłam się.
-Jeszcze Ci udowodnię i to na tym wyjeździe, że moje serduszko bardzo mocno Cię kocha.- puścił mi oczko.
Postanowiłam nie sprzeczać się z chłopakiem tylko ubrałam się szybko. Nie miałam nawet czym poprawić makijażu, także wyglądałaby jak upiór.
-Dzisiaj Halloween?- powiedziałam głośno wychodząc z łazienki i stając przed lustrem w salonie.
-Spokojnie, tutaj nie znają tego święta.- zaczął się śmiać, w efekcie czego oberwał w głowę.
-Wiesz co? Radzę Ci się zamknąć. Jeszcze jedno słowo i nigdzie z Tobą nie wychodzę.- westchnęłam poważnie.
-Już się tak nie złość, kochanie.- pocałował mnie, po czym opuściliśmy mieszkanie.
Przeszliśmy się wzdłuż morza Karaibskiego. Było tak czyste i piękne, że od razu miałam ochotę na pływanie. Jednak odłożyłam ten plan na jutro, ze względu na późną porę. Muszę stwierdzić, że jest tutaj wspaniale. Lubię takie miejsca. Takie.. egzotyczne. Piękne, czyste morze, a kilka metrów od brzegu palmy i domy. Czyli raj na ziemi jeszcze istnieje- pomyślałam kiedy wracaliśmy.
Dochodziła już godzina 23, a my w najlepsze spacerowaliśmy po plaży. Było tak wspaniale, że aż nie chciało się wracać. Ale po woli robiło się zimno, więc znaleźliśmy się w domu.
-I jak podobało się?- spytal Götze, przyciągając mnie do siebie.
-Yhym.- przytaknęłam, wtulając się w chłopaka.
-Choć, położymy się. Dosyć wrażeń na dziś. Trzeba zebrać energię na jutro.- uśmiechnął się.
-Masz jeszcze jakieś plany na resztę dni?-zdziwiłam się.
-Nie tylko plany, ale także niespodzianki. Jednak nie próbuj mnie podejść w żaden sposób, gdyż i tak nic się nie dowiesz.- Pocałował mnie w nos.
-Mówiłam Ci już, że nie masz serduszka?- spytałam poważnie, ale zaraz zaczęłam się śmiać.
-Coś sobie przypominam. Ale tak jak już mówiłem, udowodnię Ci, że mam serduszko, już nie długo.- Wpatrywał mi się w oczy.
-No dobrze. Zatem czekam.- pocałowałam go.
-Dobranoc skarbie.-Uśmiechnął się przegrywając nas kocem, po czym wyłączył lampkę.
-Dobranoc.- przytuliłam się do niego i zasnęłam.
****
Z wyborem postaci głównej do II bloga mi zbytnio nie pomogłyście, więc wybrałam sama.
http://daleko-a-jednak-tak-blisko.blogspot.com/ wbijajcie :D nie długo będzie 1 rozdział. pozdrowionka /Borussen09
cudowna rodzinka, też chcę na wakacje :o! a tu jeszcze szkoła, najgorszy okres :/ weny życzę i pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńAle słodko, ciekawie co jeszcze za niespodzianki kryje mario. A na tym barbadosie musi być naprawdę cudnie :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńHej, kochana ciekawe co za niespodziankę przygotował Mario. Czyżby Laura już tak po prostu wybaczyła swojej teściowej??? Kochana czekam na nexta i zapraszam do siebie na nowy rozdział mam nadzieję, że Ci się spodoba.
OdpowiedzUsuńhttp://wiktoria-marco.blogspot.com/