*Mario*
Następnego dnia umówionej porze udałem się pod dom Laury. Bardzo cieszę się że mi wybaczyła. Chcę jej pokazać, że nadal może mi ufać. Właśnie pojechałem pod dom mojej żony. Wysiadłem z auta i udałem się pod drzwi. Zadzwoniłem, otworzył mi Filip.
-Cześć młody- przybyłem z nim piątkę.- Mama gotowa?
-Cześć, wejdź zaraz powinna zejść, ale chyba trochę źle się czuje.- oznajmił Filip.
-Jest na górze?- spytałem
-Tak.- odpowiedział, a ja poszedłem na górę do sypialni.
Zapukałem w drzwi, jednak nikt nie odpowiadał. Uchyliłem drzwi, robiąc w nich małą szparkę.
-Mogę wejść?- spytałem
-Boshe, Mario... wejdź tak. Chwila, zapomniałam zupełnie o tej kontroli, zaraz się ogarnę- zerwała się z łóżka- Ał..- złapała się za głowę i usiadła na łóżku.
-Co się dzieje- zapytałem zdenerwowany.
-Mario, ciszej! Błagam.- wyszeptała.
-Co jest?- spytałem niemalże nie słyszalnie, przytulając dziewczynę.
-Boli.. głowa. Każdy głos i światło mnie drażni.- przesunęła się bliżej mnie, kładąc głowę na mojej klatce piersiowej.- Proszę. Nie mów nic- wyszeptała.
Siedzieliśmy w tej pozycji chyba ze 2 godziny. Stwierdziłem, że odpuścimy sobie tą kontrolę, skoro Laura czuje się aż tak źle. Praktycznie nie rozmawialiśmy. Po jakimś czasie dziewczyna zasnęła. Ułożyłem ją na łóżku i przykryłem kocem. Zszedłem na dół, gdzie czekał Filip.
-I jak? Jedziecie?- spytał.
-Nie. Mama źle się czuje. Niech się prześpi, przejdzie jej. -odpowiedziałem- Wychodzisz?- zwróciłem się do Filipa.
-Miałem taki zamiar.. ale skoro i tak zostaniesz... hmm. Ups. Zmiana planów. Gramy w fifę?- gadał jak nakręcony.
-Ej po woli. Nie nadążam odpowiadać na pytania.-zaśmiałem się- Przecież nikt Ci nie zabrania. Idź sobie pograć w piłkę z kolegami.- powiedziałem.
-Kiedy ja wolę grać w fifę Z TOBĄ- podkreślił.
-Skoro tak.- zaśmiałem się- Odpalaj sprzęta.- poszedłem do kuchni bo wodę i szklanki, a Filip w tym czasie włączył telewizję.
Już dawno nie miałem okazji bawić się aż tak dobrze z synem. Nie miałem okazji, bo zachciało mi się wyjeżdżać. Jest mi trochę głupio, że wróciłem akurat w czasie wypadku, ale cieszę się, że w końcu podjąłem jakąś dobrą decyzję.
Graliśmy w fifę chyba ze 2godziny. Potem zabraliśmy się za szykowanie obiadu. Dzisiaj postawiliśmy na pizzę. Po składniki wyskoczyliśmy do pobliskiego sklepu, a potem zabraliśmy się za właściwą czynność. Śmialiśmy się i wygłupialiśmy, czego skutkiem była mąka na podłodze.
Po skończonej robocie ogarnąłem porządek w kuchni a Filip poszedł w tym czasie do swojego pokoju. Pizzę włożyłem do nagrzanego wcześniej piekarnika, po czym go zamknąłem.
-Mario?- usłyszałem za sobą- zostałeś?- to była Laura.
-Przepraszam, że latam ci po domu, ale martwiłem się o Ciebie i postanowiłem, że zostanę. Potem Filip przyszedł i..
-Dziękuję- przytuliła mnie.-Dziękuję, że zostałeś z Filipem i że się o mnie martwisz.- powiedziała cicho.
-Nawet mi nie dziękuj! To jest mój obowiązek. Filip jest moim synem i jako ojciec powinienem się nim zajmować. A ty jesteś moją żoną, najwspanialszą kobietą na świecie, więc to normalne, że się martwię.- wyznałem.
-Kocham Cię Mario- pocałowała mnie.
-Ja Ciebie też księżniczko- uśmiechnąłem się.
-Ojeeej, jak cudownie i słodko!!- do kuchni wparował Filip.- Wiecie jak bardzo modliłem się, żeby to ujrzeć?- gestykulował.
-Choć tuu- "zaprosiłem" go do zbiorowego przytulaska.
Potem zabraliśmy się za konsumowanie obiadu. Kiedy skończyliśmy, kazałem Laurze i Filipowi odpocząć, a sam zająłem się sprzątaniem. Naczynia włożyłem do zmywarki i wytarłem stół. Potem dołączyłem do Laury, która siedziała przed TV i słuchała muzyki usiadłem obok niej a ona przytuliła się do mnie.
-Cześć, wejdź zaraz powinna zejść, ale chyba trochę źle się czuje.- oznajmił Filip.
-Jest na górze?- spytałem
-Tak.- odpowiedział, a ja poszedłem na górę do sypialni.
Zapukałem w drzwi, jednak nikt nie odpowiadał. Uchyliłem drzwi, robiąc w nich małą szparkę.
-Mogę wejść?- spytałem
-Boshe, Mario... wejdź tak. Chwila, zapomniałam zupełnie o tej kontroli, zaraz się ogarnę- zerwała się z łóżka- Ał..- złapała się za głowę i usiadła na łóżku.
-Co się dzieje- zapytałem zdenerwowany.
-Mario, ciszej! Błagam.- wyszeptała.
-Co jest?- spytałem niemalże nie słyszalnie, przytulając dziewczynę.
-Boli.. głowa. Każdy głos i światło mnie drażni.- przesunęła się bliżej mnie, kładąc głowę na mojej klatce piersiowej.- Proszę. Nie mów nic- wyszeptała.
Siedzieliśmy w tej pozycji chyba ze 2 godziny. Stwierdziłem, że odpuścimy sobie tą kontrolę, skoro Laura czuje się aż tak źle. Praktycznie nie rozmawialiśmy. Po jakimś czasie dziewczyna zasnęła. Ułożyłem ją na łóżku i przykryłem kocem. Zszedłem na dół, gdzie czekał Filip.
-I jak? Jedziecie?- spytał.
-Nie. Mama źle się czuje. Niech się prześpi, przejdzie jej. -odpowiedziałem- Wychodzisz?- zwróciłem się do Filipa.
-Miałem taki zamiar.. ale skoro i tak zostaniesz... hmm. Ups. Zmiana planów. Gramy w fifę?- gadał jak nakręcony.
-Ej po woli. Nie nadążam odpowiadać na pytania.-zaśmiałem się- Przecież nikt Ci nie zabrania. Idź sobie pograć w piłkę z kolegami.- powiedziałem.
-Kiedy ja wolę grać w fifę Z TOBĄ- podkreślił.
-Skoro tak.- zaśmiałem się- Odpalaj sprzęta.- poszedłem do kuchni bo wodę i szklanki, a Filip w tym czasie włączył telewizję.
Już dawno nie miałem okazji bawić się aż tak dobrze z synem. Nie miałem okazji, bo zachciało mi się wyjeżdżać. Jest mi trochę głupio, że wróciłem akurat w czasie wypadku, ale cieszę się, że w końcu podjąłem jakąś dobrą decyzję.
Graliśmy w fifę chyba ze 2godziny. Potem zabraliśmy się za szykowanie obiadu. Dzisiaj postawiliśmy na pizzę. Po składniki wyskoczyliśmy do pobliskiego sklepu, a potem zabraliśmy się za właściwą czynność. Śmialiśmy się i wygłupialiśmy, czego skutkiem była mąka na podłodze.
Po skończonej robocie ogarnąłem porządek w kuchni a Filip poszedł w tym czasie do swojego pokoju. Pizzę włożyłem do nagrzanego wcześniej piekarnika, po czym go zamknąłem.
-Mario?- usłyszałem za sobą- zostałeś?- to była Laura.
-Przepraszam, że latam ci po domu, ale martwiłem się o Ciebie i postanowiłem, że zostanę. Potem Filip przyszedł i..
-Dziękuję- przytuliła mnie.-Dziękuję, że zostałeś z Filipem i że się o mnie martwisz.- powiedziała cicho.
-Nawet mi nie dziękuj! To jest mój obowiązek. Filip jest moim synem i jako ojciec powinienem się nim zajmować. A ty jesteś moją żoną, najwspanialszą kobietą na świecie, więc to normalne, że się martwię.- wyznałem.
-Kocham Cię Mario- pocałowała mnie.
-Ja Ciebie też księżniczko- uśmiechnąłem się.
-Ojeeej, jak cudownie i słodko!!- do kuchni wparował Filip.- Wiecie jak bardzo modliłem się, żeby to ujrzeć?- gestykulował.
-Choć tuu- "zaprosiłem" go do zbiorowego przytulaska.
Potem zabraliśmy się za konsumowanie obiadu. Kiedy skończyliśmy, kazałem Laurze i Filipowi odpocząć, a sam zająłem się sprzątaniem. Naczynia włożyłem do zmywarki i wytarłem stół. Potem dołączyłem do Laury, która siedziała przed TV i słuchała muzyki usiadłem obok niej a ona przytuliła się do mnie.
-Jesteś wspaniały- powiedziała.
-Nie jestem wspaniały, tylko próbuje odbudować zaufanie u Ciebie.- powiedziałam obojętnie.
-Jesteś blisko celu.- uśmiechnęła się słodko.
-Dla Ciebie zrobię wszystko- splotłem nasze palce.
Ona położyła moją głowę na swoich kolanach, delikatnie głaszcząc mój policzek.
-Cieszę się, że wróciłeś.- powiedziała.
-Tylko szkoda, że ta późno.- dokończyłem
-Damy radę Mario. Bo jak nie my, to kto?- zaśmiała się.
-Moja ty optymistko. Co ja bym bez Ciebie zrobił.- uśmiechnąłem się wstając z jej kolan.
Wpatrywałem się w jej piękną twarz. Tak to jest ta właściwa dziewczyna, z którą pragnę spędzić resztę. Kocham ją. I ona chyba mnie też, w końcu... wybaczyła mi. A nie każda dziewczyna postąpiłaby tak na jej miejscu.
-Śliczna jesteś.- założyłem jej włosy za ucho a ona się uśmiechnęła. Zbliżyłem swoją twarz do niej i musnąłem jej policzek.- Pójdę już.- powiedziałem wstając z kanapy.
-Ale wiesz, że nie musisz?- uśmiechnęła się ledwo zauważalnie.
-Przyjdę... kiedyś- zaśmiałem się
-Nie kiedyś tylko jutro. Będę tęsknić za Tobą.- wyznała
-Ja za Tobą też kochanie, ale niestety teraz muszę pokutować za grzechy.- posmutniałem.
-Całkiem dobrze Ci idzie.- rozluźniła atmosferę.- Mario.. przecież ja mogłabym Ci pozwolić nawet się wprowadzić... ale zrozum ja nie chcę już cierpieć. I nie chcę też zafundować Filipowi kolejnych przykrych emocji. Nie przewidzę co się wydarzy.- zakończyła swój monolog.
-Ejj spokojnie. Ja wszystko rozumiem. I nie pozwolę Ci cierpieć. Jeżeli nawet będziesz chciała to odejdę. Byle byś była szczęśliwa. Wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza... Jak tylko podejmiesz decyzję, to mnie poinformuj. Będę czekał.- uśmiechnąłem się.
-Nigdy nie będę chciała żebyś odchodził. Ja też mam uczucia. Kocham Cię Mario.- powiedziała. Podszedłem do niej i mocno ją przytuliłem. Nie chciałem, żeby ta chwila się kończyła. Było już ciemno, bo zabawiłem w tym domu prawie cały dzień! Tak wspaniale spędza mi się tutaj czas. A teraz kołysząc się przy świetle księżyca z tą cudowną dziewczyną, rozumiem co to jest miłość.
-Czujesz?- spytała po chwili ciszy.
-Co? -spytałem lekko zdezoriętowany.
-Tą magię- uśmiechnęła się patrząc na mnie.
-Skarbie, to tylko miłość...
-Nie Mario. To aż miłość. -powiedziała uśmiechając się słodko. Po chwili Laura poszukała w kieszeni i podała mi klucz.- Trzymaj. Przyda Ci się, kiedy chciałbyś odwiedzić Filipa, a mnie nie będzie w domu- uśmiechnęła się.- Chyba Ci ufam.- zaśmiała się.
-Obiecuję, że nie zawiodę twoich oczekiwań.- zasalutowałem.
*Nastepnego dnia. Laura*
Wczorajszy dzień był wspaniały. Teraz jestem już prawie pewna, że Mario się zmienił. Dałam mu wczoraj klucze do mieszkania, stwierdziłam, że skoro kocha Filipa, będzie chciał się z nim spotykać. A druga sprawa, w ten sposób dowiem się czy rzeczywiście jest uczciwy.
Była godzina chyba 8. Leniwie zerknęłam na zegarek i postanowiłam jeszcze sobie pospać. Dałam sobie minutę. Ale kiedy ponownie spojrzałam na zegarek była już 8:30. Byłam bardzo zmęczona. Postanowiłam się nie męczyć tylko po prostu zamknęłam oczy. Obudziło mnie dopiero pukanie do drzwi godzinę później.
-Proszę!- powiedziałam zaspana.
-Dzień dobry księżniczko.- w drzwiach szczerzył się Mario.
-Mario? Ty tutaj?- wytrzeczyłam oczy.
-Dałaś mi klucze, na specjalne okazje. A ta jest specjalna- zaśmiał się i wszedł do sypialni z tacą, na której znajdowała się jajecznica, herbata, bułka i różyczka w małym wazoniku.
-Boże!- zachwyciłam się- To jest cudowne- uroniłam łzę- Jeszcze nikt się o mnie tak nie troszczył- wyznałam.
-A potem pojawił się cudowny Götze, który zaopiekował się swoją księżniczką jak należy.- chłopak uroczyście oświadczył.
-Zapomniałeś dodać jaki to ten Götze był skromny.- zaśmialiśmy się- Siadaj- wskazałam na miejsce obok mnie.
-Mogę?- spytał lekko zdziwiony.
-Yhymm.- mruknęłam i zabrałam się za konsumowanie śniadania.- Częstuj się- uśmiechnęłam się.
-To jest twoje.- popatrzył na mnie.
-Götze... ale z Ciebie marudny dzieciok. Na prawdę, szczerze współczuję rodzicom...- powiedziałam z wyrzutem- Jak dają to bierz. - zaśmiałam się.
Kiedy skończyliśmy jeść Mario odniósł tacę do kuchni i wrócił do mnie ze szklanką wody. Ponownie zajął miejsce obok mnie na łóżku.
-Ślicznie wyglądasz.- powiedział przyglądając mi się.
-To chyba coś słaby masz gust, skoro podoba Ci się całkowicie nieogarnięta dziewczyna w piżamie i rozczochranych włosach.- stwierdziłam.
-Gust to ja mam najlepszy w mieście. I tak samo piękna żonę.- pocałował mnie w czubek nosa. To było słodkie *-*
-Głupek jesteś- przytuliłam go.
-Yhym. Wiem o tym. Ciągle mi przypominasz- przypomniał.
-Tak jak ty mi, że jestem piękna?- zapytałam śmiejąc się z jego zakłopotanej miny.
-Ja częściej ci mówię, że jesteś piękna- ukazał rządek białych zębów.
-W takim razie. Polecam to zamienić, głupku.- teraz to ja się wyszczerzyłam.
-Wiesz co... pociąga mnie w tobie chyba najbardziej to, kiedy się ze mną droczysz.- zrobił łobuzerską minę mierząc moje ciało wzrokiem.
-A ty mi się podobasz kiedy udajesz, że jesteś mądry.- zaczęłam się śmiać.- Bo tak bardzo ci to nie wychodzi- śmiałam się dalej.
-Wiesz ty co...- zasmutał.
-No ale to jest wtedy takie słodkie. I wiesz co jeszcze?- zapytałam
-No co?
-Kiedy traktujesz mnie jakbym była najważniejsza, jedyna na świecie.- mówiłam nie patrząc na niego- Taka wyjątkowa.
-Bo taka jesteś kochanie.- uniósł mój podbródek tak, żeby zajrzeć mi w oczy i stało się... Musnął moje wargi swoimi. To byla magiczna chwila, która mogłaby trwać wiecznie.
-Teraz mi wierzysz, że jesteś najważniejsza na świecie?- spytał uśmiechając się delikatnie, a ja skinęłam lekko głową, promiennie się uśmiechając.
*Miesiąc później. Laura*
Dzisiaj mija miesiąc od wypadku. Czyli czas na kontrolę. Po wypadku odpuściłam sobie tą pierwszą, z powodu złego samopoczucia, ale teraz muszę iść, żeby upewnić się czy z moim zdrowiem wszystko w porządku. Oczywiście przy mnie nie może zabraknąć Mario, który troszczy się o mnie jakbym była małym dzieckiem. Bardzo to doceniam. Tak więc dzisiaj na kontroli zjawimy się razem. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 10.30 czyli za półtorej godziny muszę być już w szpitalu. Postanowiłam zacząć się ogarniać. Nie dane było mi się przebrać, zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć. Był to Mario.
-Mamy półtorej godziny, aż tak ci się nudziło? Nie zdążyłam się przebrać.- Ubolewałam.
-Cóż za powitanie.- cmoknął mnie w policzek, po czym udał się do sypialni.
-Chciałabym się przebrać.- poinformowałam.
-Nie przeszkadzaj sobie.- powiedział rzucając się na łóżko.
Stwierdziłam, że nie warto się z nim sprzeczać więc zaczęłam się przebierać. Oczywiście problem był ten sam. NIE MAM W CO SIĘ UBRAĆ! Najpierw pozbyłam się spodni i koszulki, w którą byłam ubrana. Stałam w bieliźnie przed szafą.
-Mm... boska...
-Mario...
-Aaawww nogi*-*
-Mario.
-Ło luju jaki brzuch!!!
-Mario!- wkurzyłam się.
-Przepraszam. Ale w sumie czego się dziwisz... Nie trzeba było być taką ślicznotką to bym się nie zachwycał.- wygłosił.
-Pretensje do Pana Boga.- podniosłam ręce w obronnym geście śmiejąc się.
*Mario*
Po godznie znaleźliśmy się pod szpitalem. Mieliśmy jeszcze 30minut, więc nie spiesząc się zaparkowałem Auto. Potem wysiedliśmy i udaliśmy się w stronę szpitala. Kiedy nadeszła kolejka Laury, dziewczyna weszła do gabinetu, a ja zostałem na zewnątrz. Nerwowo bawiłem się palcami, jakbym miał przeczucia, że coś się jednak stanie nie daj Boże i pojawi jakaś choroba, trudna do wyleczenia.. Jednak w głębi serca mam nadzieję, że wszystko będzie w porzadku.
Wizyta trwała już z godzinę, a ja coraz bardziej się denerwowałem. Po chwili drzwi się otworzyły. Podskoczyłem i pobiegłem w stronę gabinetu. Nie zdarzyłam wykonać więcej żadnej czynności kiedy zauważyłem jak zapłakana Laura wybiega z sali, opuszczając następnie szpital.
-Laura!- krzyknąłem.
-Zostawcie mnie wszyscy!- usłyszałem tylko głośny płacz połączony z krzykiem...
****
DŁuższy dzisiaj, bo był czas und pomysł. Dobra nie rozpisuję się, tylko jeszcze taka informacja. Została założona zakładka SPAM . Na tej zakładce znajdziecie info xd bayyy
O niee...znowu musiałaś namieszać xd :D Ciekawe co z Laurą. Tylko jej nie zabijaj proszee xd ;) Ona musi żyć ;)
OdpowiedzUsuńA wgl to jak zawsze świetny rozdział tak więc czekam na kolejne :P
Pozdroo Yanke$ ^^
Ale zakochańcy. Wszystko pięknie słodko, ale co z laurą? Mam nadzieję, że to nic strasznego.
OdpowiedzUsuńczy oni nie mogą być po prostu szczęśliwi? znowu jakaś przeszkoda, a Mario tak się stara i dogaduje z Filipem, Laurze też zależy :'( żeby wszystko było z nią dobrze. dziękuję za nominacje, poinformuję Cię, kiedy odpowiem na pytania, bo chwilowo nie mam czasu, trzeba oceny ponaciągać ;) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziś króciuteńko. Rozdział świetny. Początek taki rozczulający, a na sam koniec wielkie BUM. Co jej znów zrobiłaś? I dlaczego??
OdpowiedzUsuńAha i nie byłabym sobą, gdym czegoś chociaż leciutko nie skrytykowała. Jest to tylko moja osobista uwaga i innym raczej nie przeszkadza. Chodzi o to, że wg mnie używasz za dużo slangu i wyrazów potocznych. Oczywiście sporadycznie mogą wystąpić, a tym bardziej gdy opowiadasz w imieniu Filipa. To tylko mała sugestia...
A teraz cytaty, które mnie urzekły:
"-Choć tuu- "zaprosiłem" go do zbiorowego przytulaska." - czyż nie urocze? *.*
"-Czujesz?- spytała po chwili ciszy.
-Co? -spytałem lekko zdezoriętowany.
-Tą magię- uśmiechnęła się patrząc na mnie.
-Skarbie, to tylko miłość...
-Nie Mario. To aż miłość. -powiedziała uśmiechając się słodko."
Wiesz, chyba niektóre teksty to sobie będę musiała gdzieś zapisywać... No błagam, to tak romantyczne...
PS Ej no! Miało być krótko!
Pozdrawiam xD